Swan ponownie
chwyciła za klamkę, jakby ciągłe szarpanie jej miało w cudowny sposób odtworzyć
drzwi. Nagle poczuła mocny ból w ręce, promieniujący z nadgarstka aż do
ramienia. Drzwi gwałtownie się otworzyły, ciągnąc za sobą całą Esther, której
palce zaciskały się na klamce. Nim zdążyła zareagować, została wepchnięta do
łazienki.
— I po co się
tak drzesz? — spytała szorstko Ruby, siadając na brzegu wanny i dopinając
guziki swojej koszuli. Widoczny pośpiech przy ubieraniu potęgował nieco
rozmazany makijaż. Blondynka uniosła jedną brew i skrzyżowała ręce na
piersiach. Nie pierwszy raz miała przed sobą taki widok i doskonale wiedziała,
co on oznacza.
— James? Ten
cały w tatuażach? — Zero reakcji. W łazience dało się usłyszeć kroki
dobiegające z przedpokoju.
— Pa, Esti! — Tak, to był James. Jego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Nie znała go zbyt dobrze, jednak wydawał się sympatyczny i szczerze interesował się jej pracą. Ilekroć dowiedziała się czegoś nowego, przetłumaczyła jakieś ważne zapiski, on chętnie słuchał i nie nudziły go jej wywody. Widziała jak parę razy kręcił się przy Ruby. To musiało się tak skończyć. Zawsze się tak kończyło.
— Cześć! —
odpowiedziała na pożegnanie, jednak w tym samym momencie trzasnęły drzwi.
Nastała cisza, której pod żadnym pozorem nie wolno było przerwać. Trwała tylko
walka na ukradkowe spojrzenia, by niepostrzeżenie jak najwięcej odczytać w
wyrazu twarzy przeciwniczki.
Esther uparcie
szukała jakichś ciepłych emocji w minie Ruby. Jednak ta, odgrodzona od świata
swoimi długimi, ciemnobrązowymi włosami, zdawała się być myślami gdzie indziej.
Ruby Alvarez.
Jednocześnie jej najlepsza przyjaciółka, ale i największa zagadka. Esti nie
była pewna, czy ich skrajnie różne charaktery to tylko efekt przynależności do
przeciwnych Żywiołów — Ognia i Wody.
Trudno uwierzyć, że mimo to mieszkają pod jednym dachem, a nawet się
przyjaźnią. Ciemnowłosa przewyższała ją właściwie we wszystkim — począwszy od
wzrostu, przez umiejętności i rozsądek, a na determinacji i woli walki kończąc.
Zawsze zdobywała to, co chce i często lepiej nie wiedzieć, jakim sposobem i
kosztem. Nie otwierała się przed ludźmi, nie ufała im i nie przywiązywała się
do nikogo i niczego na stałe. Nie chciała znowu cierpieć i Esther doskonale to
rozumiała. A przynajmniej tak jej się wydawało.
— Chyba już
poszedł — szepnęła wreszcie Esti najciszej jak umiała. Mimo to, zgodnie z
przewidywaniami, zgromił ją wzrok ciemnowłosej.
— Wiem — wycedziła Ruby przez zaciśnięte zęby i wstała. — Cokolwiek chcesz powiedzieć,
milcz, bo zabiję.
Aż do późnego
popołudnia atmosfera w mieszkaniu była napięta. W powietrzu ciążyła jakaś
nieznana klątwa zabraniająca prowadzić rozmowy, a jeśli odpowiedzi na konieczne
pytania nie można było wymruczeć lub wyrazić ruchem głowy, to pytania takowego
nie zadawano. Każda z lokatorek zagłębiła się we własnym świecie, ślęcząc nad
stosem papierów i odbierając machinalnie telefony.
— Jednak to
nie on jest Wybawcą — zaczęła zwyczajnie Esther, udając przed samą sobą, że
komunikacja dziś idzie gładko. Jej słowa zawisły w powietrzu na dłuższą chwilę.
— Do
przewidzenia. To już trzeci potencjalny Wybawca w tym miesiącu. — Ku zdziwieniu
blondynki odpowiedź była bardzo rozbudowana jak na milczącą Ruby. To ośmieliło
ją do kontynuowania tematu.
— Nie myślisz
czasami, że ta cała przepowiednia to jakaś bujda? Wczoraj całą noc ją analizowaliśmy.
Znowu… — jęknęła żałośnie — i nic. Jak już mówiłam, wykluczyliśmy tylko kolejną osobę z listy
pasujących.
— I lepiej dla
niego. Wiesz przecież, jak skończyli jego poprzednicy.
Swan
przełknęła głośno ślinę na to wspomnienie. Klany Ziemi, Powietrza i Energii są
bezlitosne i chcą wyeliminować przepowiedzianego Wybawcę. Nawet tego
potencjalnego. Tak dla pewności. Skoro wybraniec ten miał zaprowadzić pokój wśród Żywiołów, to zniweczyłby tym ich plany. Przecież kto chciałby się godzić i żyć w harmonii, kiedy można prowadzić autorytarne rządy i wywalczyć sobie prawo do kontroli nad wszystkimi Klanami? Dopiero sojusz między Wodą a Ogniem był światełkiem w tunelu, że ta jatka wreszcie się skończy. Konflikt między Żywiołami jeszcze nigdy nie był tak zawzięty, nic więc dziwnego, że ktokolwiek naprawdę chciał pokoju, to żywił ogromne nadzieje z przepowiedzianym Wybawcą. Część z poprzednich kandydatów na to
zaszczytne miano pożegnało się już z życiem, często w dziwnych, niewyjaśnionych
okolicznościach. Teraz nazwanie kogoś „Wybawcą”, jak na ironię, jest
równoznaczne z wyrokiem śmierci. Mimo to Klany Wody i Ognia tak wytrwale
szukają Tego Właściwego, że widzą go praktycznie w każdym.
— A co do
przepowiedni — kontynuowała ze skupieniem Alvarez - to przecież sama nie tak dawno wbijałaś
mi do głowy, że to pewnik i jedyna szansa na odzyskanie pokoju wśród Żywiołów.
Zresztą sama widzisz, że część z tych słów już się spełnia. Nasze Klany zawarły
sojusz, zgodnie z przepowiednią.
— Może i masz
rację…
— Oczywiście,
że mam — prychnęła, odgarniając teatralnie kosmyk włosów za siebie. — Zresztą nie tylko ta część się spełnia. „Lecz
nim harmonia wszystkie Klany złączy, rozpęta się wojna o wielkim rozmiarze” — wyrecytowała Alvarez. — Właśnie, wojna. Widzisz, co się dzieje teraz w Klanach.
Wszyscy skaczą sobie do gardeł. Tylko znaleźć tego Wybawcę, niech zrobi swoje i
spokój.
— Tylko – powtórzyła znacząco Esther.
Zapanowała
wymowna cisza sugerująca zakończenie tematu. Blondynka odetchnęła głośno,
zbierając się na odwagę, by zacząć kolejny, który męczył jej ciekawski umysł
już od dawna.
— A ty i
James… — zawiesiła na moment, spodziewając się, że w tym momencie jej wywody
zostaną przerwane. Nic takiego jednak się nie stało, co mocno zbiło ją z tropu. — Zerwaliście?
— Żeby zerwać,
trzeba najpierw być razem — skwitowała Ruby. — Nie mam czasu na zabawy w
poważne związki, a facet zaczął się za bardzo angażować.
— Był naprawdę
fajny.
— Prawie jak
Fabian, co? — rzuciła ciemnowłosa. Ostry, słowny pocisk, mający zakończyć wątek
prywatnego życia Alvarez, trafił dokładnie w czuły punkt. Zabolało.
— Wiem,
dlaczego tak zmieniasz facetów — zaczęła twardo urażona blondynka, której w
głowie wciąż odbijało się echem pytanie
współlokatorki. — Szukasz klona Ethana.
Dosyć.
Istniały tylko
dwa męskie imiona, których nie wolno było wymieniać w tym domu. A teraz użyto
ich prawie jednocześnie. To nie mogło skończyć się dobrze. Ruby zerwała się z
fotela jak oparzona. Esther powtórzyła tę reakcję, jednak bardziej ze strachu i
gotowości do ucieczki. Nie powinna była tego mówić. Chciała przecież tylko
odbić piłeczkę, a nie rzucać nożami.
— Jak śmiesz! — warknęła Alvarez. W mgnieniu oka znalazła się tuż przed blondynką, czując na
sobie jej przerażony, przyśpieszony oddech. Choć obie powiedziały za dużo,
tylko jedna z nich tego żałowała. Ruby z całą pewnością powtórzyłaby swoje
słowa, ulepszając je nawet w dotkliwsze epitety. Esther za to nie odważyłaby
się popełnić drugi raz tego błędu, gdyby tylko mogła cofnąć czas.
— Przepraszam — pisnęła Swan, odwracając głowę. Zmrużyła oczy, czując na ciele falę gorąca
bijącą od przyjaciółki. Usłyszała trzask iskier wokół siebie. Nabrała powietrza
w płuca i zastygła w bezruchu.
Nagle wszystko
ustało.
Dziewczyna wypuściła
ze świstem powietrze i otworzyła oczy. Zobaczyła, jak Ruby odchodzi powoli ze
wzrokiem wbitym w podłogę. Alvarez objęła się rękoma, a długie, ciemne włosy
zakryły jej twarz.
— Jak śmiesz… — powtórzyła znacznie ciszej, łamiącym się głosem.
Esther
poczuła, jak ściska jej się gardło, a łzy napływają do oczu. Momentalnie
przygniótł ją ciężar wyrzutów sumienia. Żałowała. I to jak.
Alvarez nie
zawsze taka była. Kiedyś biło od niej przyjemne ciepło, teraz najchętniej
spaliłaby wszystkich, którzy wchodzą jej w drogę. Umiała się śmiać, bawić i
była pełna empatii. Nikt oprócz Esther nie rozumiał, dlaczego Nowa Ruby odgradza
się od ludzi i unika okazywania uczuć. Musiała. Chciała być silna. Twarda jak
głaz. To jedyny sposób, by wspomnienia nie wywoływały tak ogromnego bólu. Jak
teraz.
W pokoju
rozdzwoniła się komórka. Ciemnowłosa natychmiast ją pochwyciła i przeprowadziła
krótką, rzeczową rozmowę. Głos miała opanowany, profesjonalny. Zawsze umiała
oddzielić życie prywatne od obowiązków. Była istnym kalejdoskopem emocji,
jednak to nigdy nie rzutowało na jakości jej pracy.
— Zaatakowali
Targes. Idziesz czy wolisz się dalej mazgaić? — rzuciła szybko Ruby, wiążąc
włosy w wysoki kucyk. Esther potrzebowała chwili, by ta informacja do niej
dotarła. Otrząsnąwszy się z rozmyślań, przytaknęła energicznie. — Szykuj się,
zaraz otworzą nam portal.
Parę chwil
później, zgodnie z jej słowami, w pokoju rozbłysło żółto-pomarańczowe światło.
Ogniste płomienie zaczęły wić się między sobą, tworząc coś na kształt owalu.
Ruby uniosła ręce, przejmując nad nimi kontrolę.
— Gotowe,
skacz — rozkazała. Swan skrzywiła się na widok wypełnionego ogniem portalu.
Dłonie świerzbiły ją, by zalać to wszystko wodą i ulżyć samej sobie.
Dasz radę, wmawiała sobie uparcie.
Nabrała głośno
powietrza, zacisnęła pięści i skoczyła. Czuła, jak błyskawicznie oplatają ją
płomienie. Nie mogła użyć wody, choć domagała się tego każda część jej ciała.
Temperatura wciąż rosła. Wszędobylski ogień zaciskał się na niej coraz mocniej.
Płonęła. Dla Klanu Ruby uczucie to jest zastrzykiem energii, jednak dla Esther — najgorszym koszmarem. Miała wrażenie, że ta chwila ciągnie się w
nieskończoność, choć w rzeczywistości trwała zaledwie kilka sekund.
Nagle poczuła,
jak nogi się pod nią uginają i upada na twardą, kamienną posadzkę. Temperatura
wróciła do normy, a wokół nie było nawet iskierki. Odetchnęła z ulgą. Jednak
najgorsze dopiero przed nią.
— Wstawaj,
Swan — usłyszała za sobą. Przejście przez ognisty portal widocznie poprawiło
humor Ruby. Rola przywódczyni była dla niej stworzona, a Esther bez słowa
sprzeciwu wykonała wszystkie jej kolejne komendy. Obie pobiegły korytarzem w
stronę głównej sali zamku. Dotarły do rozwidlenia dróg. Nagle, słysząc kroki,
przywarły plecami do kamiennych ścian i zwolniły oddech. Alvarez ruchem głowy
rozkazała Esther ruszyć przodem, jednak ta zawahała się.
— Mięczak — skwitowała, wywracając oczami. Stworzyła w dłoni ognistą kulę i zdecydowanym
ruchem wbiegła naprzeciw obcym.
— Ruby! — pisnęła Swan, widząc, jak ciało przyjaciółki momentalnie przelatuje obok niej. Wszystko
działo się tak szybko, że blondynka zdążyła jedynie zorientować się, że coś
wielkiego wyrwało się nagle z korytarza obok i skoczyło prosto na Alvarez,
przygwożdżając ją do podłoża swoimi ciężkimi łapami. Ogłuszający ryk i seria
ostrych, wilczych kłów nad nosem, zmroziła na moment nawet tak twardą
wojowniczkę jak Ruby.
Kolejny ryk.
Tym razem bardziej przypominający skowyt bólu. Odrzucona ognistym pociskiem
bestia upadła parę metrów dalej, oswobadzając Alvarez. Ciemnowłosa szybkim,
zwinnym ruchem stanęła na równych nogach i zerknęła na mężczyznę, który jej
pomógł.
— Wynoście się
stąd! — krzyknął, szykując w dłoniach kolejną kulę ognia.
Jednak niczym
niezrażone wilki potraktowały to raczej jako zachętę do dalszej walki. Trafione
wcześniej zwierzę szybko się otrząsnęło i wysunęło naprzód, obejmując
przywództwo nad watahą. Do Ruby i Esther dobiegło kilku mężczyzn otoczonych
płomieniami. Siły liczebne się wyrównały.
Niespodziewanie coś
błysnęło koło ramienia Swan. I nie był to ani ogień, ani wilczy kieł. To
błyskawica. Zaraz po niej pojawiły się kolejne. W różnych miejscach. Migały jak
oszalałe, dezorientując wszystkich.
Nagle krzyk. I
następny. Błysk. Trzask. I kolejny krzyk. Nikt z Klanu Ognia nie zdążył nawet drgnąć, gdy szalejące błyskawice
niespodziewanie zmieniały się w ludzi. Zadawali cios i znikali. Swan udało się cisnąć
kilku z nich wodą, czemu towarzyszyło głośne syknięcie. Trafiony upadał z
hukiem na ziemię w otoczeniu dymu i iskier. Przeciwnicy dostrzegli w Esther wyraźne
niebezpieczeństwo i część z nich skierowała się w jej stronę. Wraz z przeraźliwym
krzykiem dziewczyny, otoczyła ją wodna bariera, której nikt z Klanu Energii nie
odważył się dotknąć. Jednak nie była to przeszkoda dla wilka. W chwilę później futrzaste
cielsko z pazurami celującymi w spanikowaną blondynkę przebiło się przez jej
ochronną ścianę. Przykuta do ziemi, z trudem łapała oddech. Odruchowo zmieniła
swoje ciało w wodną postać. Po raz kolejny dzisiaj. Wilk przeniknął przez nią i
ślizgając się na mokrym podłożu, opadł na
nie niezdarnie. Swan wstała szybko i będąc parę kroków od zwierzęcia, przybrała
znów ludzkie ciało.
Usłyszała
szelest obok siebie. Spojrzała w tamtą stronę. Kilka kartek zostało szybko
schowanych w połach czarnego płaszcza, a jego właściciel niepostrzeżenie wbiegł
na schody prowadzące na wieżę. Znała te papiery, była przy ich wypełnianiu
ubiegłej nocy. Musiała je odzyskać. Zostawiając trwającą walkę za sobą, rzuciła
się w pościg za nieznajomym.
Odgłos kroków
odbijał się wielokrotnie echem. Zdyszana podparła się na zimnej poręczy. W
jednej chwili przytłoczyła ją fala myśli. Dotarło do niej, że nawet jeśli
złapie tego człowieka, będzie musiała walczyć o swoją własność. Jeden na jeden.
Z mężczyzną. Silnym, wyszkolonym i bezlitosnym mężczyzną. Oblała ją fala
gorąca, a serce przyśpieszyło. Mimo to, ruszyła niepewnie do przodu. Drzwi były
otwarte na oścież. Wytworzyła w dłoni wodną kulę, gotowa cisnąć nią w każdej
chwili. Wychyliła wolno głowę.
— Akuku! — usłyszała przy uchu. Podskoczyła przerażona, tracąc kontrolę. Spanikowane,
chaotyczne ruchy, przy głośnym akompaniamencie jej pisku, rzucały na oślep
wodne pociski. Zawtórował jej śmiech.
— Przysłanie
tutaj akurat ciebie było najlepszą z możliwych strategii — parsknął, gdy
nieskoordynowane ruchy Esther przewróciły ją w końcu na ziemię. Mężczyzna
nachylił się nad nią i kontynuował — Jeśli miałem pęknąć ze śmiechu, udało ci
się.
Czuła na sobie
jego wzrok. Niby uśmiech wciąż gościł na jego twarzy i dodawał mu nieco uroku,
jednak parę lat doświadczenia wśród Klanów nauczyło ją, że nic nie stoi na
przeszkodzie, by zaraz poderżnął jej gardło. Oczywiście wciąż z uśmiechem.
Śmierć na wesoło, przeszło jej przez myśl.
Nachylił się
jeszcze niżej. Najwyraźniej w ogóle się jej nie bał. A przecież też miała moc i
mogła w każdej chwili jej użyć. Jednak nie użyje… Dobrze to wiedziała. On
zresztą też.
Rozmyślania
Esther przecięła nagle jedna myśl – ja
wciąż żyję. Jej oprawca miał aż nadto czasu i możliwości, by pozbawić ją
zaszczytu istnienia na co najmniej dwadzieścia sześć różnych sposobów. Jednak
nie skorzystał z żadnego. Dlaczego? Czyżby
obmyślał właśnie ten najokrutniejszy, dwudziesty siódmy?
Przed jej
oczami nagle coś błysnęło. Szansa. Jedyna, ostatnia i przypięta do paska
mężczyzny. Jakież było jego zdziwienie, gdy niespodziewanie ta strachliwa,
niepozorna blondynka pochwyciła jego własny, ulubiony nóż i podstawiwszy mu
haka, zamieniła ich rolami. Teraz to on leżał na ziemi, a jego niedoszła ofiara
siedziała mu okrakiem na brzuchu i przyciskała ostrze do szyi.
— Grę wstępną
mamy już za sobą. Może teraz się poznamy? — zasugerował mężczyzna, któremu
szybko wrócił na twarz cwany uśmiech. Swan w odpowiedzi przycisnęła mu nóż
bliżej skóry, zmuszając go tym ruchem do odchylenia głowy do góry.
— Oddaj
papiery! — rozkazała, siląc się na jak najtwardszy ton. Tak bardzo chciała,
żeby jej przeciwnik choć udawał, że boi się tak bardzo jak ona. Te zapiski były
naprawdę ważne. Zawierały listę najbardziej prawdopodobnych kandydatów na Wybawcę
w odniesieniu do przepowiedni. Nazwiska nie mogły trafić w niepowołane ręce.
Nagle Esther przypomniała sobie, że wie, gdzie mężczyzna chował jej zgubę. Nie
odrywając od niego ostrza, zaczęła wolną ręką przeszukiwać wewnętrzną
stronę jego płaszcza. Odetchnęła z ulgą, czując szeleszczące kartki w swoich
palcach. Mężczyzna wywrócił oczami, zupełnie nieprzejęty, że cała jego wyprawa
zakończyła się niepowodzeniem.
— No to teraz
zostało ci tylko mnie zabić, panno Odważna — westchnął z udawanym żalem.
— Zrobię to.
Naprawdę to zrobię — podkreśliła, przypominając przeciwnikowi, że aktualnie to ona
decyduje o jego życiu. Ona jest teraz górą. Dosłownie.
— Ależ
oczywiście — zadrwił. — Spiszę testament, pożycz jedną kartkę — dodał, wskazując
głową zapiski trzymane przez Swan. Chwilę potem wyszczerzył zęby w szerokim
uśmiechu.
Blondynka
czuła, jak trzęsą jej się ręce. Była bezradna jak dziecko. Równie dobrze mogłaby
zaciskać w dłoni piórko — efekt byłby ten sam. Śmiech.
— No dalej — kontynuował, ostrzejszym tonem. – Zabij!
Głos uwiązł
jej w gardle. Ani drgnęła. Strach zastąpiło przerażenie. Słyszała, jak szybko i
głośno bije jej serce. To był ten moment.
— Zabij! — krzyknął prowokująco. Przycisnęła mu nóż do szyi, jednak natychmiast cofnęła go
z powrotem, widząc kropelki krwi. — No zabij!
— Nie mogę! — pisnęła
rozpaczliwie, zanosząc się płaczem. Zeskoczyła z niego i odeszła parę kroków do
tyłu. To było najgłupsze z możliwych posunięć, wiedziała to bardzo dobrze. Ale
teraz to nie miało znaczenia. Nie mogła. Nie jest mordercą.
— Tak myślałem — skwitował mężczyzna, stając na równe nogi. Podszedł wolno do okna i zerknął
ostatni raz na blondynkę. — Jesteś na to zbyt… — uciął, szukając odpowiedniego
słowa — szlachetna — wypluł pogardliwie. Nigdy nie sądziła, że to pozytywne
określenie zabrzmi kiedykolwiek tak obraźliwie względem niej. Nic nie
odpowiedziała. Zobaczyła, jak mężczyzna znika w błysku pioruna. Niebo jeszcze
przez chwilę rozświetlała biegnąca błyskawica, aż w końcu całkiem znikła.
Zapadła cisza.
Esther stała
tak jeszcze chwilę, przywracając w myślach sceny sprzed ostatnich minut.
Zacisnęła w dłoni dokumenty, które przysporzyły jej dziś tyle problemów.
Powinny wreszcie wrócić na miejsce. Z tym postanowieniem zeszła z powrotem na
dół. Układała w głowie każdy możliwy widok, jaki może tam zastać. Może walka
wciąż trwa? Przez to wszystko straciła rachubę czasu.
— Esther! — Zatrzymała się na dźwięk swojego imienia. — A ty gdzie się szlajasz? Masz być zawsze w zasięgu mojego wzroku — dodała twardo Ruby.
Blondynka jedynie westchnęła w duchu. Przeszło jej przez myśl, że pewnie nawet gdyby zginęła, to usłyszałaby oburzone "Jak śmiesz umrzeć bez mojej zgody?!". Dlatego dla własnego dobra wolała nie ciągnąć tematu swojego chwilowego zniknięcia.
Jej wzrok przykuła grupka
ludzi z Klanu Ognia, którzy stali parę metrów dalej. Najwyraźniej rozmawiali o czymś ważnym, ich wyraz twarzy
był co najmniej zaniepokojony. Swan wyciągnęła w ich stronę papiery. Pewnie
nawet sobie nie wyobrażali, jak wiele kosztowało ją ich odzyskanie.
— Esti, skąd
masz nóż?
Spojrzała zaskoczona
na przyjaciółkę, a potem powędrowała za nią wzrokiem. Zorientowała się, że nieświadomie
dalej zaciska w dłoni narzędzie. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, przedmiot
znalazł się w rękach Ruby.
— No to
świetnie… — rzuciła znacząco Alvarez. Zaciekawiona grupka podeszła do dziewczyn,
zaglądając z zainteresowaniem na nóż. — Spójrz do kogo on należy.
Swan zmrużyła
oczy, rozczytując wyryte na rękojeści litery. Gdy złożyła je w jedno słowo,
przeniosła przerażone spojrzenie na przyjaciółkę. Momentalnie zalała ją fala gorąca.
A ja myślałam, że coś strasznego czai się w mieszkaniu Esther! No wiesz co! Teraz to czuję się trochę głupio :P
OdpowiedzUsuńNo, ale do rzeczy. Podoba mi się postać Ruby. Na pierwszy rzut oka wydawała się taka twarda i nieustępliwa, a potem okazuje się, że skrywa w sobie coś więcej. Fabian i Ethan? Cóż to za chłopcy, że same ich imiona wywierają na dziewczynach tyle emocji? Jakieś miłostki z przeszłości?
Widzę, że bardzo lubisz akcję, bo nie dajesz od niej odpocząć :) Mamy tu jakieś starcie przepełnione wodą, ogniem, a także wilkami i błyskawicami. Smakowicie. A potem pojedynek Esther z tym facetem, co chciał zabrać papiery. Nie sądziłam, że ona jest taka... wrażliwa? A może ten chłopak znaczył dla niej coś więcej? Wydało mi się, że znali się już wcześniej. Trochę mnie tylko zdziwiło, że po tym, jak Esther odebrała mu papiery i pozwoliła żyć, nie zaatakował jej znowu, bo wydaje się być słabsza od niego. Zamiast tego podkulił ogon i zwiał, i to jeszcze dogadując jej. Trochę to dla mnie nielogiczne ;)
Ale takto podobało mi się. Piszesz naprawdę ładnie i wychodzą Ci zarówno dialogi, jak i opisy. Możesz być pewna, że wpadnę tu jeszcze :D
Pozdrawiam,
Naiada
Haha, no i dobrze! Ja osobiście lubię, gdy w czytanym opowiadaniu coś idzie nie po mojej myśli, więc cieszę się, że udało mi się wywołać taki efekt dla innych :D
UsuńCóż, ja jestem zdania, że każdy ma jakiś słaby punkt, więc nie odbierałam go też moim postaciom. Ruby też to dotyczy :p
Co do chłopaków (heh, a propos słabych punktów ;p) - w pewnym sensie masz rację. O Ethanie będzie więcej w trzecim rozdziale, Fabian pojawi się nieco później, ale też sporo namiesza.
Lubię? XD Sama nie wiem, może po prostu czuję, że jest to moja słaba strona. A jak miałabym się nauczyć pisać akcję, gdybym jej unikała? Tak więc wszelakie próby podobnych opisów będę starała się wplatać w treść - może bardziej w ramach ćwiczeń, ale zawsze ;p
Ciekawe przemyślenia :D Jednak Esther widziała go pierwszy raz w życiu. Przynajmniej osobiście, a nie z opowieści. Ona... hm. Umie walczyć, ale jest trochę zbyt miękka. Nie była dla niego zagrożeniem, więc ciężko nawet mówić, żeby to ONA darowała życie. Mniejsza o to xd I cieszę się, że udało mi się pokazać jego zachowanie jako nielogiczne. Może jemu wcale nie chodziło o te papiery? Może cały ten atak był tylko pretekstem? ;)
Jeszcze raz dziękuję za rozbudowany komentarz, uskrzydlasz kochana! ♥
I czekam niecierpliwie na nowość u Ciebie - do obiecanej soboty jeszcze tyyyyle czasu :(((
Dawno nie czytałam opowiadania, w którym byłoby tyle akcji. To strasznie nie fair, bo ja mogę sobie popisać posty i krótkie opowiadania, ale na dłuższą metę to nie przechodzi.... Ty tymczasem pokazałaś, że stać Cię na więcej i kolejne rozdziały będą tyko lepsze od poprzednich.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad postacią tego chłopaka. Ethana. Dlaczego wzmianka o nim wywołała tak silne emocje? Czyżby dziewczyna naprawdę za nim szalała? Kochała go na zabój a on ją zostawił? Przeszedł na drugą stronę mocy? Umarł? NIe mam pojęicia, ale podsyciłaś mój apetyt na więcej. I naprawdę jestem szczęśliwa, że sobie postanowiłam wejść na tego bloga. Naprawdę było mi to potrzebne.
A, no i Ruby. Fajna z niej dziewczyna. W gruncie rzeczy wydaje mi się, że jest rozsądna i potrafiłaby doradzić w trudnej sytuacji.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Lubię, gdy coś się dzieje. Jak na ironię, może właśnie dlatego, że w moim prywatnym życiu wieje nudą, to wyładowuję się, pisząc. A że dorzucam do tego nierealne szczególiki, to już inna historia ;)
UsuńJa za to zazdroszczę Ci wytrwałości - piszesz dzielnie już od grudnia 2012! To jest dopiero determinacja i pomysłowość zarazem, bo przecież każdy post jest inny i ciekawy :) A propos, Twój blog zostawiam sobie jutro na deser, bo teraz padam na twarz, a chciałabym uczciwie się za niego zabrać i skrobnąć parę słów od siebie ;)
A co do Twoich domysłów na temat Ethana. Więcej o nim będzie w kolejnym rozdziale, więc wyjaśni się, dlaczego Ruby jest tak wyczulona, gdy ktoś o nim mówi.
"wydaje mi się, że jest rozsądna i potrafiłaby doradzić w trudnej sytuacji" - nawet nie wiesz, jak bardzo wybiegłaś naprzód z tym stwierdzeniem :D Choć nie wiem, czy jej rady na cokolwiek się zdadzą...
Ja również bardzo się cieszę, że zajrzałaś na mój blog i nawet zostawiłaś tak piękny, rozbudowany komentarz ♥
Dziękuję bardzo i pozdrawiam!
Na pewno jeszcze nie raz tutaj wpadnę, o ile oczywiście mnie powiadomisz, bo zbyt dużo tego wszystkiego jest, żebym o tym pamietała (pamięć dobra, ale krotka...).
UsuńMoja wytrwałość w sumie nie powinna być tak dobrze oceniona. Jakby nie patrzeć to przez te kilka lat nie wiele działo się na blogu. Dopiero ostatnio jest pewnego rodzaju ruch :)
Pozdrawiam :)
Eh, myslałam, że uda mi się wpaść wcześniej z komentarzem, bo miałam naprawdę sporo do powiedzenia (same pozytywy!), ale cierpię na okropny brak czasu, przygotowuję się do egzaminu, piszę od nowa powieść, chodzę do pracy i na blogi po prostu brakuje mi czasu. Dlatego mój komentarz będzie skromniejszy niż bym chciała i już teraz za to przepraszam. Mam nadzieję, że przy następnym będę już miała więcej czasu ;) A z drugiej strony nie chcę odkładać komentowania na inny termin, żebyś już dostała jakąś tam moją opinię/.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się Twój styl, bo jest obrazowy, przyjemny i przede wszystkim tekst czyta się lekko. I szybko! Ledwo zaczęłam rozdział, a już się skończył. Z drugim było to samo:D Bardzo podoba mi się też motyw tego wybrańca i to, że tak zgrabnie łączysz życie 'normalne' o ile tak to można nazwać z tym nadprzyrodzonym. No i ta scena z dziewczyną, która widziała za dużo też mi sie bardzo podobała. Rozgadana z niej dziewszka, uśmiałam się;D Tym bardziej jak wyobraziłam sobie to znużenie malujące się na oczach Esther. I zapałałam dużą sympatią do RubyD To bardzo barwna postać;D
Także czekam na kolejny rozdział, jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy i życzę dużo weny! ;**
Dodaję do obserwowanych ;)
Nic nie szkodzi, cieszę się, że w ogóle zechciałaś do mnie zajrzeć (mimo tak napiętego grafiku i ogólnie braku czasu na jakieś nowe blogi do czytania), dziękuję :)
UsuńOoo to mnie bardzo ucieszyłaś, że rozdziały się szybko czyta - musiałabym nieźle kombinować, gdyby się okazało, że są tak nużące, że wszyscy rezygnują po pierwszym akapicie.
Dziękuję bardzo za opinię, miło czytało się Twoje spostrzeżenia z tych 2 rozdziałów :)
Ja z kolei czekam niecierpliwie na nowość u Ciebie! :D
Pozdrawiam i (oby) do następnego ;*
Hej, kochana :*
OdpowiedzUsuńCo prawda nie przychodzę jeszcze z dokładnym komentarzem, ale mimo wszystko chciałam Ci powiedzieć, że jestem. Mam bowiem mały problem z komputerem, a nie przepadam za pisaniem długich rzeczy za pomocą telefonu. Obiecuje jednak, że jak tylko odzyskam sprzęt to wpadnę i zostawię po sobie coś dłuższego ! :*
Ściskam ! :**
Miło Cię tu widzieć! :*
UsuńSpokojnie, nie pali się :)
Oby jednak komputer szybko zaczął współpracować, bo czekam niecierpliwie na Ósmy Dzień :D
Pozdrawiam cieplutko <3
Cześć, słońce! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię, że jestem dopiero teraz, ale ostatnio tyle się dzieje, że nie wyrabiam. A jak się nie dzieje, to po prostu leżę i odpoczywam i tylko myślę, jak to strasznie będzie wrócić do szkoły... ;-;
Przeczytałam wszystko już wczoraj, ale nie miałam siły skomentować, więc robię to teraz! W ogóle mam nadzieję, że mi wybaczysz ten poślizg. :C
Bardzo mi się u Ciebie spodobało, wiesz?
Z reguły nie czytam niczego, co zawiera jakiekolwiek elementy fantastyki, ale serio, u Ciebie bezapelacyjnie zostaje!
Fabuła jest strasznie ciekawa! Polubiłam już Esther, lubię osoby z taką osobowością... W ogóle widzisz, co ja gadam? Trzy po trzy... Jestem już taka zmęczona, że ledwo widzę...
Ruby jakoś nie przypadła mi do gustu. Zwłaszcza w tej sytuacji, kiedy dokuczyła Esther pierwsza, a kiedy ta wypowiedziała imię Ethan została prawie zwęglona... Jakaś sprawiedliwość musi być. :C Obydwie zabolało, a tylko Esther żałowała swoich słów. Swoją drogą ciekawe, kim są Fabian i Esther...
Ciekawy pomysł z tymi klanami. Ogień, Woda, Ziemia, Powietrze i Energia, tak? Ogień i Woda są dobrzy, a reszta źli, bo zamiast znaleźć Wybawcę i pozwolić mu działać (cokolwiek ma zrobić) wolą go zniszczyć? Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałam. :D
Swoją drogą szkoda mi tych potencjalnych Wybawców... Nie wyobrażam sobie nawet, ilu ich już zginęło.
Podobała mi się scena walki pomiędzy Esther, a tym gościem. Świetnie to opisałaś! Widziałam, że Swan w końcu nie da rady go zabić, ale pozostaje pytanie... dlaczego on jej nie zabił? Przecież jeszcze zanim wziął i zniknął w piorunie miał dłuższą chwilę, żeby ją dobić. Pewnie zajęłoby mu to sekundę. Oczywiście cieszę się, że tego nie zrobił, ale jestem ciekawa, co nim kierowało. No i kim on jest, skoro nóż należy do kogoś ważnego. Jeju, tyle tajemnic! :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Czekam więc niecierpliwie i życzę mnóstwa weny! <3
Pozdrawiam! ^^
hear-your-voice-again.blogspot.com
Nie, absolutnie nie wybaczę Ci tego poślizgu. W ramach mojej srogiej i bezlitosnej kary musisz bezzwłocznie napisać kolejny rozdział na swoim blogu. I nie obchodzi mnie, że jest środek nocy i jesteś w piżamie!
UsuńDoskonale Cię rozumiem, bo - jak na ironię - sama nie jestem fanką fantastyki, haha. Czytam raczej same romansidła, dramaty i obyczajówki, więc kompletnie nie wiem, co mnie podkusiło, by napisać coś tak zgoła odmiennego od tego, co mam na półkach. Ale pojawił się pomysł i chcę go zrealizować - do odważnych świat należy, nie? :)
Cieszę się, że Esther przypadła Ci do gustu :) Ruby, hmm... Może kolejny rozdział pozwoli Ci spojrzeć trochę inaczej na jej osobę. Jednak rozumiem, mnie też ciężko byłoby zaprzyjaźnić się w realu z kimś jej pokroju. Choć Esther w dalszych częściach będzie potrzebować właśnie takiej Ruby o tym właśnie charakterze. Miła, ugodowa i wesoła psiapsióła nie spełniłaby swojej roli ;)
Z grubsza tak by to można opisać xD Ogień i Woda zawarły sojusz, współpracują, chcą by wszystkie żywioły żyły w zgodzie. Przepowiedzianego Wybawcy szukają wszystkie Klany, z tym, że każdy ma względem niego inne zamiary i oczekiwania.
O, jak miło! I powiem Ci, że dochodzisz do przemyślanych wniosków, co bardzo mnie cieszy :D Rzeczywiście jest ważny, a dla Esther byłoby w gruncie rzeczy lepiej, gdyby się jej wtedy pozbył. Oszczędziłaby sobie mnóstwo problemów. Ale dość, koniec spojlerów! :D
Pozdrawiam również i dziękuję ogromnie za Twój cudny komentarz, kochana! <3
Tutaj już nieco mniej fajerwerków przynajmniej na początku.
OdpowiedzUsuńNa szczęście wyjasniło się, że Ruby nie została przez nikogo napadnięta tak jak było to w przypadku Esther.
Zjechałaś nieco po bandzie. Po pierwsze, nie dałaś nam żadnych opisów wyglądów bohaterów, ale używasz wobec nich zwrotów (zamienników, by nie używac imion bądź nazwisk.) typu "blondynka", brunetka". Czytelnik, choć oczywi,ście domyśla się o co chodzi powinenien zostać z takimi informacjami zapoznany, nie może zgadywać. (Już pominę fakt, że nazwisko Ruby po prostu się pojawia określając ją i przez moment wpadłam w konsternację, bo myślałam, że nagle - znikąd - pojawił się tam ktoś jeszcze.)
Ponadto zupełnie nie wiadomo, czym zajmują się bohaterki. Okej, poszukują owego Wybrańca, jednakże nie mamy informacji kim są, w sesnie została założona jakaś organizacja w tym celu?
Dostają wiadomość, że zaatakowano jakąś placówkę i idą się bić... Tu zaczyna się większa akcja. O byłych póki co nie bedę sie wypowiadac, bo jak na razie wiem, tylko tyle, że przyjaciółki zostały zranione i czasem w niebezpieczny sposób sobie o tym przypominają.
Jestem zdania, że Esther w ogóle nie nadaje się do tego czym się zajmuje. Walki, napaści... to zupełnie nie dla takich jak ona! Bała się nawet własnej przyjaciółki.
Najciekawszym momentem rozdziału było spotkanie owego złodzieja dokumentów. Ubolewam nad tym, że nie znamy nawet jego imienia, ale juz na wstępie spodobała mi się jego postać. Lubię takich typów jak on.
Mam wrażenie, że to nie było ostatnie spotkanie :)
Lece do kolejnego :)
Dziękuję za szczerość ;)
UsuńMyślę, że właśnie po to upubliczniamy swoje opowiadania, a nie tylko trzymamy je schowane w szufladzie, by móc poznać opinie, krytykę i rady od doświadczonych pisarzy. A to pomaga pisać lepiej.
Masz rację, powinnam się lepiej do tego przyłożyć i bardziej pilnować, jak wszystko wygląda z punktu widzenia czytelnika. Dla mnie wszystko jest oczywiste, a to mnie właśnie zgubiło...
Jutro przeczytam rozdział jeszcze raz i wzbogacę go o te istotne, choć brakujące fragmenty.
Może rzeczywiście za szybko próbuję pchać to wszystko do przodu, a powinnam czasem stanąć na moment, dokładniej coś wyjaśnić, opisać.
Esther planowo nigdy nie miała się do tego nadawać ;) I właśnie ta jej naiwność i słabość gdzieś się przyda.
Złodziej dokumentów pojawi się jeszcze nie raz, zapewniam.
Jeszcze raz dziękuję, że otwarcie wytknęłaś mi błędy i jasno wskazałaś, co powinnam dopracować.
Taki szczery komentarz to skarb!
A teraz czas kombinować, jak to wszystko ponaprawiać... ;)
No, no no, od razu widać różnicę. Cieszę się, że przyjęłaś moje rady do serca. Często spotykam sie z tym, że wyrażona przeze mnie opinia jest traktowana jako potwarz i usuwana. Autorzy po prostu udają, że mojego komentarza nie było, ale no już trudno. Cieszę się, że przysiadłaś do tego i poprawiłaś te drobnostki :)
UsuńNajważniejsze to z kazdym kolejnym rozdziałem, próbować oddać w słowach swoje wyobrażenie historii jak najlepiej się potrafi. Ja z chęcią będzę dalej obserwować jak sobie radzisz. :)
Jakbym nie przybywała na nowy wpis informuj mnie :)
Pozdrawiam :*
Krytykę też trzeba umieć przekazać. Jeśli ktoś pojedzie po mnie z góry na dół, wyśmieje, obrazi, a jedyne na co go stać to hejt bez żadnych powodów i argumentacji, to faktycznie przykro patrzeć na takie komentarze, a i pożytku z nich nie ma.
UsuńJednak u Ciebie było zupełnie inaczej. Byłaś szczera, wytknęłaś błędy, ale wyjaśniłaś, dlaczego powinnam to poprawić, na co zwracać uwagę i czego unikać. Wszystko kulturalnie, ale bez słodzenia. I takie lekcje zapamięta się na dłużej.
Co więcej, poświęciłaś czas, żeby potem ocenić poprawiony tekst :)
Dlatego jeszcze raz dziękuję za pomoc i cieszę się, że widzisz choć drobną poprawę :) To już coś!
Gdy w kolejnych rozdziałach uznasz, że znowu coś wymaga zmian, powiadom mnie o tym, proszę :)
Pozdrawiam :*
hmmm kim jest właściciel noża? to musi byc jakaś ważna postać, skoro dziewczyny się przejęły... ale chyba nie jest zły.... mnie się nawet spodobał :) cięty język, dowcipny, mniemam ze przystojny :))
OdpowiedzUsuńahhh i jeszcze pierwsza, a część rozdziału... tego bym się nie spodziewała... że to tylko Ruby z byłym kochankiem :))
www.azylstracencow.blog.pl
Przeczytałem wcześniej, ale internet, podły internet się schrzanił i nie chciał załączyć. Powrócił, i mam nadzieję, że się nie wyłączy w trakcie publikowania komentarza (na wszelki wypadek skopiuje).
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się, że tak zgrabnie połączyłaś życie normalne bohaterki, typowe, zwykłe konflikty, z tymi wszystkimi magicznymi właściwościami, panowaniem nad żywiołami i innymi tego typu.
Podobał mi się opis walki, portali, a nawet Jamesa i wzmianka o jego tatuażach. Piszesz tak, że nawet gdy nie podajesz dokładności w opisie co do cala, to i tak wszystko można sobie dokładnie wyobrazić. Być może moja wyobraźnia jest inna od twojej... z pewnością jest inna, ale chodzi mi o to, że gdy się czyta twój tekst przed oczami obraz sam się maluje i nawet gdy muszę sobie coś dopowiedzieć, dorysować samodzielnie, to nie mam z tym najmniejszego problemu, gdyż ty świetnie naszkicowałaś kontury i wystarczy je tylko obrysować, plus całość pokolorować. Taki zabieg jest rzadkością, chodzi mi o to, że rzadko się z czymś takim na blogach i nawet podczas czytania książek spotykam. Zazwyczaj jak autor zostawia manewr czytającemu w postaci dopowiedzeń, 'doobrazowań', to ja nie mam pojęcia co tam wcisnąć i się czuje przez to jak takie dziecko we mgle. Tak więc wielki plus z plusem, a nawet dwiema plusami za to, że u ciebie nie mam z tym najmniejszych problemów.
Co do treści i bohaterów, to polubiłem Rubi (chyba źle napisałem jej imię, ale ja wszystko spolszczam) i chyba lubię też Jamesa... jakoś tak zapałałem do niego niewyjaśnioną i niczym nie spowodowaną sympatią. Co do reszty bohaterów to z czasem pewnie się do nich przekonam.
Pozdrawiam
j-i-s.blogspot.com
Internet buntownik ;)
UsuńZgrabnie połączyłam? Dziękuję :) Choć myślę, że to po prostu kwestia tego, że oni wszyscy nie są w jakiejś magicznej krainie odcięci od zwykłych ludzi, ale właśnie w "naszym świecie". Więc jakoś tak samo wyszło.
Jestem w szoku, nawet dla pewności czytałam kilka razy Twoje słowa :o To chyba największa pochwała jaką dostałam (i to od Ciebie - człowieka, który nigdy nie owija w bawełnę i jak cokolwiek jest nie tak, to pierwszy o tym powie, no przynajmniej takie odniosłam wrażenie, rzucając okiem na Twoje komentarze na innych blogach)! Także bardzo dziękuję :)
Zauważyłam, że spolszczasz, luzik xd
Polubiłeś Jamesa? Przykra sprawa :/
Dziękuję za opinię :)
Twoja Ruby trafiła do mojego serca, bo od razu skojarzyła mi się z jedną z bohaterek mojego opowiadania, które obecnie zawiesiłam, ale ruszy ponownie, gdy zakończę "Się nie zdarza...". Ruby jest konkretna, prosta, zwyczajna i wali tym co myśli między oczy. Potrafi się też obrazić, ma lekkie podejście do związków i seksu, a to wszystko przez to, że albo kogoś już raz utraciła, kogoś na kim jej zależało, albo została zraniona, opuszczona, zdradzona i teraz się zwyczajnie nie angażuje, przez strach jaki ciągle w niej siedzi. Normalnie wypisz wymaluj moja Katrina i chyba żałuję, że to nie Ruby jest u ciebie główną bohaterką, bo Esther ani mnie ziębi ani grzeje, taka jest bo jest, ale jakby umarła to jakoś szczególnie by mnie to w serducho nie ubodło.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie poszukiwanie wybrańca i wydaje mi się, że w tym temacie już na tym etapie powinnaś zdradzić czytelnikowi więcej. Brakuje mi opisów bohaterów, czy szczupła czy gruba, czy o filigranowej figurze, czy z większą dupą i biustem c, to samo z panami czy włosy na żel, czy w nieładzie, brunet czy blondyn, śniada cera czy oliwkowa, ubrany luźno czy pod krawatem - takie szczegóły, gdy są zgrabnie wplecione w tekst, to nie nudzą, a pomagają wyobraźni. Przez tak nikłe opisy zapamiętałam najbardziej tylko Ruby i Jamesa, bo oni na tle pozostałych wyraźnie odstawali, byli wyróżnieni jakimiś cechami - ona tym zadziornym charakterem, a on tatuażami.
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com
Jeśli chodzi o charaktery to ciągle nad tym pracuję. W sensie mam problem (co widać) z ich wyraźnym zarysowaniem. Dla mnie są oczywiste, bo pisząc, żyję tymi postaciami, ale z punktu widzenia czytelnika wszystko wygląda inaczej. Postaram się zwrócić na to większą uwagę.
UsuńI dziękuję za końcową wskazówkę. Mówiąc szczerze, ja nigdy nie przywiązywałam szczególnej wagi do wyglądu postaci. Może zostało mi to z czytania lektur, kiedy to omijało się wszystkie opisy i szło w konkrety, akcję. Jednak postaram się jeszcze wpleść więcej charakterystyki bohaterów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie ;)
Dziękuję za komentarz :)
Zdradzę ci, nie bez żalu, że chyba nie polubię Esther. Jest za miękka i za "szlachetna" jak na moje wymagania. Wole tzw. "dziewczyny z jajami" które potrafią sobie poradzić w kryzysowych sytuacjach i nie piszczą jak kot, gdy nadepniesz mu ogonek. Jasne, nikt nie jest idealny i każdy ma słabe i mocne strony, ale jak na razie w Esther nie dostrzegłam nic pozytywnego. Wybacz jeśli cię uraziłam, bo naprawdę nie to było moim zamiarem. Po prostu nie przepadam za bohaterkami tego typu.
OdpowiedzUsuńPomijając główną postać – przechodzę do tej przyjemnej części.
Ruby polubiłam, pokochałam, uprowadziłam i porwałam. Tylko nie myśl sobie. Porwałabym ją do swojej historii. ;P Ale spokojnie nie grozi mi to - klauzula o prawach autorskich.
I błagam obiecaj mi, że ich droga w miłości nie będzie prosta jak bambus, bo chyba skoczę z dachu. Dobija mnie już schemat - niewinna, bezbronna lady + zabójczo przystojny, ironiczny chłopak = forever love.
Jeśli przełamiesz konwenanse to wejdę ci pod skórę bloga jak pluskwa i nie wyjdę aż do samego końca. xD
Rozumiem Cię, bo jakkolwiek Esther kocham za imię, to jej charakter może być irytujący ;) Jednak potrzebuję w fabule osoby z właśnie taką osobowością, bo ktoś pokroju np. Ruby nie podjąłby pewnych decyzji, które wpłyną na całą historię. Jednak powiem Ci, że działania Esther z późniejszych rozdziałów sprawiły, że jeszcze bardziej polubiłam moją Ruby (i jeszcze kogoś, ale ćśśś ;p). Tak więc jej irytująca osoba na coś się tutaj przydaje ;D
UsuńA Ruby widzę, że większości przypadła do gustu, co mnie bardzo cieszy :) Jakkolwiek u blondi można się spodziewać, że wybierze z reguły najmniej rozsądną opcję, święcie przekonana, że robi dobrze, tak Ruby jest bardziej pomysłowa i nieprzewidywalna.
A co do wątku miłosnego. Będę go gmatwać ile wlezie ;) Lubię się znęcać nad postaciami :(((
Pozdrawiam cieplutko :*
Krótko, bo muszę iść plewić ogródek :) Rozdział naprawdę świetny. Móiłam ci już, że całkowici zakochałam się w tobie i w twoim stylu pisania. Jak najbardziej jestem ciekawa, co dalej się wydarzy! I bohaterki mi się spodobały, i akcja nie zaczyna się od pięknego "przybył nowy chłopak do szkoły, trzeba się na niego rzucić" itd. Naprawdę gratuluję cudownego bloga!
OdpowiedzUsuńZ uwag, mam tylko jedną "Nagle Esther przypomniała sobie, że wie, gdzie mężczyzna chował jej zgubę. Nie odrywając ostrza od mężczyzny, zaczęła wolną ręką przeszukiwać wewnętrzną stronę jego płaszcza." i jeszcze raz później pojawił się ten meżczyzna. Może zastąpić z jedno "tajemniczy człowiek" itd.
Weny, czasu i sprawnego kompa
Pozdrawiam!
Rolaka
Oj, z ogródkiem to się śpiesz, bo zapowiadali burzę! Już słyszę jak grzmi.
UsuńNiee, nowy chłopak w szkole to nie moja bajka :p
Powtórzenie już poprawione, dziękuję za czujność! :)
Dziękuję bardzo za opinię, wiele motywujących słów i ogólnie że znalazłaś czas na skomentowanie. To zawsze mobilizuje do pisania :)
Pozdrawiam również :*
Jaka burza? Słońce jak nie powiem co świeci i nawet marnej zapowiedzi deszczu nie ma :( A sucho w ogrodzie niestety :)
UsuńO widzisz, to u mnie całkiem odwrotnie. Właśnie skończyło padać, a błyskało na wszystkie strony! :D
UsuńJeny, zabij mnie za moje tempo nadrabiania u Ciebie, przecież to opowiadanie jest świetne! Czemu ja, do cholery, ego jeszcze nie mam ogarniętego? XD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postać Ruby. Wydaje się być taką konkretna babeczką. Chociaż nie powiem, byłam pewna, że jak Esti się kłóciła to zaraz dojdzie do rękoczynów. xD
Swoją drogą, charakter Esther jest nieco męczący. Taka słaba, płaczliwa dziewczyna. Ech. Ma nadzieję, że wraz z rozwojem opowiadania rozwinie się także ona. ;)
I ciekawa jestem kim byli ci dwaj chłopacy, których imiona są dla dziewczyn jak sól na rany.
Pozdrawiam!