24 lipca 2015

#1 - Kawa

O czym marzą ludzie?
Wieczni domatorzy o wycieczce dookoła świata, zamknięci w sobie single o bajkowej miłości, nietknięci pracą o zarabianiu niebotycznych pieniędzy bez wysiłku, a pani McDowell z parteru o   jej zdaniem zasłużonej  wygranej w totolotku.
A o czym marzy człowiek o godzinie 5:14 rano?
Nie marzy.
Gdyż marzenie to złożony proces wymagający skupienia i kreowania w głowie czegoś na kształt alternatywnej rzeczywistości. Jest to czynność fizycznie niemożliwa dla mózgu, który o tej porze uporczywie domaga się tylko jednego  snu. Wyłącznie. I w każdej ilości.
Więc jak nazwać osobnika, który o tak wczesnej porze w sprzeczności z potrzebami własnego organizmu, spaceruje w ciszy przez miasto? Szaleniec? Ryzykant? A może prekursor? Tymczasowo nazwijmy go Esther Swan.
Cóż więcej kryje się za tym imieniem oprócz niepojętego zamiłowania do wczesnorannych wędrówek? Z pewnością drobne ciałko, które szczelnie zasłania przed światłem burza potarganych blond włosów. Dziewczęca twarz o dziecięcych rysach uparcie przeczy wiekowi wskazywanemu przez dowód osobisty. Choć teraz, o 5:14, widoczne wory pod oczami i ślady rozmazanej mascary skutecznie dodają jej te kilka lat. To była ciężka noc. Dobrze, że…
  Przepraszam!  piskliwy głos rozbrzmiewa nagle tuż przy jej uchu, równocześnie z chwilą, gdy jej ramię zostało gwałtownie pchnięte do przodu. Na sekundę traci równowagę, a mózg z wysiłkiem odnajduje się w sytuacji. Blondynka, podniósłszy ospałe powieki, zdążyła zobaczyć dziewczynę wybiegającą przed nią. Nieznajoma wysyłała jej w locie przepraszające spojrzenie i machała niebieskim biletem autobusowym. Soczysty kolor papierka było widać nawet daleko, gdy jego właścicielka była już tylko malutkim, ruchomym kształtem.
Jednak Swan wiedziała, że sama jest sobie winna. Gdyby była bardziej przytomna, uniknęłaby tego małego zderzenia. Przecież proponowali, że ją odwiozą – czemu się nie zgodziła? Ruby urwie jej za to głowę, to bardziej niż pewne. Jednak mimo nieuchronnego kazania od swojej współlokatorki, Esther chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu. W swoim pokoju. W swoim łóżku… Dlatego odruchem bezwarunkowym w tym momencie było skrócenie sobie drogi przez park. I to tą najbardziej zapomnianą, najmniej chodzoną dróżką. Dobrze, że trasę znała na pamięć, więc spacer nie wymuszał na niej złożonych procesów myślowych i  co gorsza  orientacji w terenie, której zresztą kompletnie nie miała.
 …jeszcze tylko kawałek, naprawdę niewiele…  powtarzała jak mantrę. Odgarnęła machinalnie gałęzie zwisające nisko, tuż przed jej głową. Schyliła się lekko. Momentalnie zastygła w tej pozycji, wbijając wzrok w mały przedmiot pod swoimi stopami. Niebieski bilet.
 A kogo to moje piękne oczy widzą?
No nie, przeszło jej przez myśl, gdy niespiesznie odwracała się do tyłu. Mimo zmęczenia i wolniejszego kontaktowania ze światem zewnętrznym, głos rozpoznała bez trudu. I wiedziała, że to „przypadkowe” spotkanie nie wróży nic dobrego. Zastanawiała się tylko, co zrobiłaby na jej miejscu Ruby.
 Zgubiłeś się?  uśmiechnęła się filuternie, zmuszając swoje ciało do zamaskowania senności. Mógł łatwo wykorzystać jej zmęczenie. Mogli. Szybko zorientowała się, że otacza ją co najmniej kilku mężczyzn.
Tylko nie ziewaj, powtarzała sobie w myślach.
 Ja?  prychnął, podchodząc bliżej.  Ja już znalazłem to, czego szukam. Mam kilka pytań, a ty znasz odpowiedzi. Współpracujmy, a nikt nie ucierpi.  Głos miał tak niski i spokojny, że z powodzeniem mógłby użyczyć go w jakiejś reklamie. Opanowanie nie pasowało wręcz do wypowiadanych przez niego propozycji, nie mówiąc gróźb.
 Obawiam się, że…
 Kim jest Wybawca?  przerwał niecierpliwie, zaciskając pięści na ramionach blondynki. – Wiem, że go zidentyfikowaliście. Dane. Już.  Gdzie się podział ten spokojny głos?
Swan zmarszczyła brwi i zamilkła. Cisza ta zaczęła po chwili irytować napastnika, a że nauczono go, że informacje należy wyciągać od ludzi szybko i bez taryfy ulgowej, drobne ciało dziewczyny z impetem huknęło o drzewo. Nim blondynka osunęła się z bólem na ziemię, dwóch mężczyzn chwyciło ją mocno za ramiona i wyprostowało. Nie była to jednak przyjacielska pomoc przy utrzymaniu równowagi. To unieruchomienie uniemożliwiało jej jakiekolwiek działanie. Dziewczyna coraz bardziej żałowała, że nie umie zmrozić przeciwników spojrzeniem ani posłać im barwnej wiązanki, co zapewne zrobiłaby teraz Ruby. „To tylko stado głupich samców. Uwiedź ich, omam i pokonaj.”  w głowie niemalże słyszała cenne rady, które tak uporczywie wciskała jej do głowy współlokatorka.
Z rozmyślań wyrwało ją mocne szarpnięcie. Zniecierpliwiony napastnik niebezpiecznie zmniejszył dystans między nimi. W jednej chwili jej ręce zostały oswobodzone, jednak nie dane jej było długo cieszyć się wolnością. Zamarła, gdy na jej szyi zacisnął się silny, gorący uścisk, unoszący jej ciało parę centymetrów nad ziemię.
 Kim. Jest. Wybawca.  wycedził mężczyzna, z impetem przygwożdżając Esther do drzewa. Syknęła z bólu, jednak to ograniczony dostęp do powietrza był teraz jej największym problemem.
No dalej, Esti, jak na treningu, powtarzała sobie w myślach, wolno realizując swój plan. Podkurczyła nogi najmocniej jak to było możliwe, po czym z całą siłą wyprostowała je, kopiąc napastnika. Uderzenie było na tyle silne i niespodziewane, że mężczyzna puścił blondynkę, odskakując na krok. Od tej chwili wszystko działo się błyskawicznie. Dwóch mężczyzn stojących po jej lewej i prawej stronie, natychmiast rzuciło się na nią. Jednak nim zdążyli jej dotknąć, niespodziewane strumie wody odrzuciły ich na boki. Celne strzały, pochwaliła samą siebie Esther, zaciskając dłonie.
 Sama tego chciałaś, Swan.  usłyszała przed sobą, gdy ziemia pod jej stopami nagle się zatrzęsła. Zachwiała się na chwilę, po czym pobiegła naprzód w stronę napastnika. Jednak on tylko na to czekał. Zamachnął się i posłał w stronę zbliżającej się dziewczyny siarczysty cios, który jednak ku jego zdziwieniu trafił w próżnię. Blondynka będąc tuż przed nim momentalnie zmieniła swoje ciało w wodną postać, którą bez trudu przeniknęła przez mężczyznę, pojawiając się za nim. Przywróciwszy sobie dawny wygląd, wymierzyła w plecy zdezorientowanego napastnika silny, lodowaty strumień wody. Ten jednak okazał się niecelny. Perfekcyjny plan zniszczyło dwóch pozostałych mężczyzn, którzy otrząsnąwszy się w upadku, skupili moc na Esther. Wzbudzili z ziemi pod stopami dziewczyny ostre ciernie, które błyskawicznie pnąc się w górę, zacisnęły się na ciele blondynki, uniemożliwiając jej sprawne kontrolowanie wody. Szala zwycięstwa znów przechyliła się na stronę napastników.
Nagle w oddali rozległ się przeraźliwy krzyk. Nietrafiony w pierwotny cel strumień wody od Esther, uderzył w przypadkowe drzewo, łamiąc jedną z gałęzi. Ta, odrywając się od konaru, poleciała w dół i z trzaskiem spadła w gęste krzaki. Właśnie stamtąd dobiegał głos. Wzrok wszystkich skupił się na szeleście i płaczu dochodzącym z gęstwiny.
 Proszę… nie róbcie mi krzywdy… błagam!  zza liści zaczęła niepewnie wyłaniać się dziewczęca postać. Jej przerażone spojrzenie wskazywało, że ze swojego ukrycia zobaczyła zbyt wiele.
Ciernie oplatające ciało Esther, poluzowały swe więzy. Mężczyźni rzucali sobie wściekłe spojrzenia. Z ich ust można było wyczytać tylko jedno słowo. Bezmocna. Że też musiała się pojawić akurat w tej chwili. Wiedzieli, że w obecnej sytuacji są bezsilni. A było już tak blisko.
 Swan  warknął jeden z napastników, po czym blondynka została gwałtownie oswobodzona z pnączy. Ten scenariusz był do przewidzenia.  Załatw to.  rozkazał, wycofując się. Jednak na odchodnym odwrócił się na moment na pięcie. – Do zobaczenia.
 Ale kto to…? Jak wy…? Co to…? Ja tylko… po bilet… bo wypadł i…  łkała dziewczyna, nie umiejąc w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć tego, co widziała. Zaciskając w pięści brudny i potargany niebieski papierek, wyrzucała sobie, że niepotrzebnie się po niego wracała. Jednak dokładnie za tę decyzję była jej teraz wdzięczna Esther.
 Spokojnie. To nic takiego.  odparła wolno Swan, której znów zaczęło się przypominać, jak bardzo jest zmęczona. Teraz jeszcze w dodatku obolała i pokłuta kolcami.
 Nic takiego?!  pisnęła dziewczyna, wciąż cała się trzęsąc.  To jest jakaś magia! Jakieś sztuczki albo…
 Nie. To nie magia  przerwała jej blondynka.  To siły Żywiołów. Woda, Ogień, Ziemia, Powietrze i Energia. Ja jestem z Klanu Wody, oni byli z Ziemi.
 Oni chcieli nas zabić! To są jacyś psychopaci!  Esther rzuciła jej pobłażliwe spojrzenie i szczerze cieszyła się, że dziewczyna trafiła na nią, a nie na Ruby Alvarez, jej współlokatorkę i najlepszą przyjaciółkę zarazem. Ona nie ma tyle cierpliwości, a już z pewnością nie wdawałaby się w, jej zdaniem, bezsensowne dyskusje i wyjaśnienia.
 Ciebie nie. Tylko mnie, więc spokojnie.
 Ale czemu? Co im takiego zrobiłaś?
 Istnieję – odparła.  To wystarczający powód, żeby mnie nienawidzić.
 Więc czemu tak nagle odeszli? Poszli po więcej tych swoich… dziwolągów strzelających wodą?
 Wodą to akurat ja strzelałam…  skrzywiła się blondynka.  Odeszli, bo musieli  widząc otwierające się już usta dziewczyny, uprzedziła odpowiedź na jej kolejne pytanie  Musieli, bo tak im nakazuje Kodeks  wywróciła oczami.  To taki zbiór zasad, których każdy Klan musi się trzymać, niezależnie czy tego chce czy nie. Jedna z zasad zabrania używania siły Żywiołów przy Bezmocnych. Gdy się pojawiłaś, musieli przestać.
 Ale ja was zobaczyłam, czyli tak jakby złamaliście regułę z tego… Kodeksu. I nic się nie stało przecież.
 Jeszcze. Za 24 godziny ja i oni stracimy moc. Chyba, że zapomnisz to, co przed chwilą widziałaś.
 Dobrze, nikomu nie powiem, obiecuję  zaoferowała szybko dziewczyna, na co Swan roześmiała się cicho.
 Masz ochotę na kawę? Jestem padnięta  nim zdążyła usłyszeć odpowiedź, zamówiła dwa pobudzające napoje i gazetę codzienną.  Zaczekaj na mnie przy ławeczce.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie, układając sobie w głowie kolejny zestaw pytań. Autobus, który już dawno odjechał bez niej, przestał mieć teraz znaczenie. Rozejrzała się ukradkiem po ludziach, którzy stopniowo zaczęli wychodzić z domów. Jak wy mało wiecie o tym świecie, westchnęła z politowaniem i dumą jednocześnie. Po chwili w jej dłoni znalazł się gorący kubek z kawą. Esther przysiadła się obok i popijając swój napój, przeglądała nieśpiesznie gazetę.
 Czy ja też mogę mieć taką moc?  spytała konspiracyjnie dziewczyna po chwili milczącego przyglądania się blondynce. Swan zakrztusiła się kawą.
 Pij, pomyślimy, co da się zrobić  wyrzuciła z siebie, gdy było to wreszcie możliwe. Odchrząknęła jeszcze raz znacząco. Uradowana tą odpowiedzią dziewczyna, oparła się wygodniej na ławce i wypiła spory łyk kawy.
 Chciałabym mieć moc Ognia! To musi być super! Albo Wody, chyba fajnie jest mieć moc Wody, prawda?  Trajkoczący głos zaczynał nieco irytować.
Jeszcze tylko chwila, wytrzymaj, powtarzała sobie Swan.
 Pij  oznajmiła głośno, przewracając gazetę na kolejną stronę. Dziewczyna bezwiednie wykonała polecenie i po chwili jej kubek był już całkowicie wyczyszczony z kawy. Wyrzuciła pusty pojemnik do kosza i wróciła do blondynki. Siadając, odetchnęła głośno, szykując kolejny potok pytań.
 Jest coś o was w gazetach?  rzuciła, zaglądając w czasopismo Esther.  Dziennikarze powinni… - głos miała zmieniony, bardziej rozmyty i przedłużała sennie sylaby. Potrząsnęła głową.  Powinni o was…  podjęła kolejną próbę wypowiedzenia zdania w całości. Jej powieki zrobiły się ciężkie. Nie umiała z tym dłużej walczyć. Zamknęła oczy, a jej ciało opadło bezwładnie na oparcie ławki.
Swan spojrzała na nią kątem oka i przewróciła kolejną stronę. Wreszcie, odetchnęła z ulgą. Gdy dotarła na koniec gazety, jej śpiąca koleżanka zaczęła się wybudzać.
 Gdzie ja…  zaczęła ospale, podnosząc głowę  Mój autobus!  nagle zerwała się na równe nogi – Przepraszam, wie pani, która jest godzina? – widząc przeczący gest u Esther, przeklęła cicho pod nosem  W gazecie jest może rozkład jazdy autobusów?  nie czekając na odpowiedź, pochwyciła czasopismo w swoje ręce, przeglądając je szybko.
Tymczasem Esther wykorzystała okazję i ulotniła się. Wreszcie mogła wrócić do domu. Przed oczami miała swoje wygodne łóżko, które z pewnością stęskniło się za nią tak bardzo jak ona za nim. Wdrapała się po schodach na pierwsze piętro i opadła całym ciałem na klamkę, gotowa wejść do przedpokoju.
 Ej!  Drzwi miały jednak co do niej inne plany i zamiast współpracować, stawiały zdecydowany opór.  Zamknięte? Ruby, jesteś tam?  Blondynka zawzięcie szarpała klamkę, naprzemiennie z głośnym pukaniem.
Z mieszkania dobiegła cicha rozmowa. Ruby była w domu. Ale był tam też ktoś jeszcze. Swan zawahała się na moment. Kto normalny robi tak wczesne wizyty?, przeszło jej przez myśl.
 Ruby?  Spytała z niepokojem w głosie, przybliżając twarz do drzwi. Ponownie chwyciła za klamkę.

23 komentarze:

  1. Esther <3 To jest takie kochane imię.

    Zaprosiłaś mnie, więc jestem. I nie żałuję! Od razu dostrzegam kilka błędów technicznych np.: kropka przed myślnikiem w wypowiedziach bohaterów, ale nie jestem idealna i sama o tym do niedawna nie wiedziałam. Jeżeli chodzi o Twój styl pisania to mi się podoba, zwłaszcza początek i wywody filozoficzne/metafizyczne :3 Uwielbiam magię - przepraszam! Siły Żywiołów :D - więc jak najbardziej mi to odpowiada w Twojej historii.

    Nie rozumiem wielu rzeczy, ale wiadomo, że zawsze musi być jakaś tajemnica. Życzę dużo weny i oby tak dalej!

    Pozdrawiam
    Nagmerrie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nawet nie dałam linku do mnie u Ciebie, bo byłoby to raczej kompromitujące - Ty piszesz tak świetnie, a mój styl pozostawia jeszcze wiele do życzenia.
      Tym milszym zaskoczeniem było zobaczyć tu te parę ciepłych i motywujących słów od Ciebie :) Dziękuję bardzo!
      Błędy postaram się zaraz poprawić, dziękuję za spostrzegawczość. Nigdy nie wiem, jak to jest z tą interpunkcją w dialogach i czy po myślniku zaczynamy z dużej litery :/
      Dziękuję za rozbudowany komentarz i pozdrawiam cieplutko ♥

      Usuń
    2. Ojej, ale wtopa z mojej strony ^_^' Przepraszam za takie wymyślanie, po prostu staram się zawsze wejść na blogi osób, które komentują moje wypociny i coś w moim starym mózgu musiało źle pomyśleć </3.

      Ja piszę świetnie? *rumieni się* Chciałabym żeby to była prawda... ale nie jesteśmy tu żeby gadać o mnie :D Ile Ty już piszesz? Tak z ciekawości :3

      Haha pamiętam jak wieki temu chciałam unikać w ogóle tych dopisków po myślnikach i zawsze dawałam wypowiedź bez niczego, a jak coś to opisywałam ją poniżej... to chyba był zabieg estetyczny z mojej strony, ale raczej mało praktyczny. Ja ciągle się uczę czegoś nowego o pisaniu i zasadach pisowni, więc nie ma o czym się rozwodzić. Tym, co wiem, chętnie się podzielę, bo chyba każdy chce pisać jak najlepiej?

      Pozdrawiam : )
      Nagmerrie

      Usuń
    3. Żadna wtopa, daj spokój ;p
      Oj, blogów miałam już kilka, ale to z reguły fanfiction (choć, gdy je pisałam, nawet nie wiedziałam, że tak się to fachowo nazywa xd). Jakoś pod koniec podstawówki, potem trochę w gimnazjum, także dziecinada :P
      Teraz wracam po ok. 2-3 letniej przerwie, więc wszystko idzie dość opornie (jak widać powyżej). Ale brakowało mi pisania, więc musiałam coś z tym zrobić ;)
      A Ty?
      Właśnie dokształciły mnie mądre internety, więc postaram się teraz trzymać zasad rządzących kropkami i wielkimi literami :3

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba! Świetnie zaczęłaś, od razu wczułam się w historię i będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych rozdziałów (:
    Oglądałaś może Once upon a time? Bo Esther Swan od razu mi się skojarzyło z Emmą Swan, ale pewnie to tylko zbieg imion ^^
    W dalekiej, dalekiej przeszłości miałam plany napisać opowiadanie o czterech żywiołach, ale zrezygnowałam. No i dobrze, bo pewnie i tak nie dorównałabym twojemu. W każdym razie, uwielbiam tę tematykę, fascynowała mnie od czasu, gdy jako mała dziewczynka czytałam magazyn Witch. Masz wielkie pole do popisu i życzę ci mnóstwa weny, byś mogła je wykorzystać.
    Już po paru pierwszych akapitach wiedziałam, że mi się spodoba. Masz świetny styl, wciągający. No i zabawne wstawki gdzieniegdzie, za co masz ogromny plus, bo uważam, że najlepsze opowiadania to właśnie te z humorem (:
    Jedyne do czego mam zastrzeżenia to poświata wokół liter tekstu. Bardzo męczy oczy i dużo wygodniej by się czytało, gdyby jej nie było... wiem, że wygląda ładnie, ale czyta się niewygodnie :(
    Życzę mnóstwa weny, a jeśli tylko znajdziesz chwilkę czasu, zapraszam do siebie (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w moich skromnych progach! :)
      Oczywiście, że oglądałam ♥ Zawsze jak widzę to nazwisko, to słyszę, jak wypowiada je Hook, a ten miły dźwięk przeważył na wyborze.
      Czytając Twój komentarz, aż mi się ciepło zrobiło na serduszku (jedyne miejsce, gdzie jeszcze nie dotarły 40-stopniowe upały) :* Dziękuję za miłe słowa i postaram się nie zawieść.
      Jeśli chodzi o szablon, to będę go całkowicie zmieniać. Aktualny popsuł się przez moje superprofesjonalne zdolności informatyczne - kod css zniknął, a wygląd został. Można? Można. Także będę to miała na uwadze, robiąc następny, dziękuję ;)
      U Ciebie to nie "chwilka", a całe tygodnie :D Prawie wszędzie przywitały mnie epilogi, więc mam sporo do nadrobienia - zabieram się do czytania!
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Aww, czyli jednak oglądałaś! Hook <3
      W sumie chodziło mi tylko o Kierunek Atlantyda, bo nie jestem tak wredna, by zapraszać na blogi, które mają 20+ rozdziałów :D
      Jednak jeśli miałabyś ochotę to polecam Krainę Hadesa, Zaplątani są duuużo słabsi jakościowo (:
      Na pewno mnie nie zawiedziesz, po samym prologu widzę, że masz talent! Jeszcze raz życzę weny! :*

      Usuń
  3. Obiecałam, że wpadnę, więc jestem :D
    Strasznie spodobał mi się samiusieńki początek. Naprawdę, rewelka. Chodzi mi o ten wywód o marzeniach. Takie niby nic, ale od razu miałam chętkę czytać dalej.
    No i co...? Mamy dziewczynę, która strzela wodą. I nagabujących ją facetów, którzy potrafią wyhodować ciernie bez pomocy wody, nawozu i czasu. Ciekawie. Zwłaszcza, że ci faceci wyraźnie chcą czegoś od dziewczyny, a ona nie jest zbyt chętna do współpracy. Aż tu nagle pojawia się jakaś panienka i trzeba przerwać zabawę. Smutne. Ale podobało mi się. Oczywiście zwłaszcza ci faceci. Pytali, kim jest wybawca, tak? No więc kim on jest? Pewnie będzie miał jakieś miażdżące znaczenie dla całego opowiadania? Myślę jednak, że ta tajemnica nieprędko się wyjaśni.
    Oczywiście, mimo tłumaczeń Esther, nie mam pojęcia o co chodzi z tymi Klanami Żywiołów. Wiem tylko, że nie wolno im pokazywać swojej mocy przy kimś, kto jej nie posiada. Ale ja taka właśnie jestem, że gdy coś nie jest do mnie powiedziane wprost, to nie zawsze do końca rozumiem, o co chodzi :P Ale nie przejmuj się, wkrótce zaczaję na pewno :)
    Aha, no i jeszcze tajemniczy goście w mieszkaniu Esther o tak wczesnej porze? Kto to może być? Czyżby kolejni przedstawiciele Klanu Ziemi? A może jeszcze gorzej?
    No nic, koniec z tymi domysłami, lecę czytać numer 2 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, witaj, cieszę się, że wpadłaś! :*
      Jejku, jak ja uwielbiam takie rozbudowane komentarze rozkładające cały tekst na czynniki pierwsze *o*
      Co do początku. Zdarzają mi się filozoficzne wywody, więc może się ich pojawić więcej z czasem ;)
      Tak, Wybawca będzie się przewijał przez całą historię. Wszyscy chce go znaleźć, z tym, że każdy ma w tym inny cel. Duży związek ma z tym przepowiednia (po lewej stronie bloga) - niekoniecznie każdy Klan chciałby, żeby się spełniła ;) W dalszych rozdziałach będzie to szerzej rozwinięte.
      Każdy żywioł ma swoich przedstawicieli, którzy tworzą Klany. Wszystkie Klany muszą trzymać się zasad Kodeksu. Tak by to z grubsza technicznie wyglądało.
      Dziękuję Ci ogromnie za komentarz,
      buziaki ♥

      Usuń
  4. Cześć, jakiś czas temu skomentowałaś mój prolog na before-you-fall-down.blogspot.com (mam nadzieję, że pamiętasz). Mam okropne zaległości i dopiero teraz udało mi się do ciebie dotrzeć :)
    Kawa. Co mogę powiedzieć? Lubię historie, które już na stracie rozpoczynają się mocnym, ciekawym akcentem. Z jednej strony mamy zaspaną bohaterkę, która marzy jedynie o łóżku, a z drugiej tajemniczych napastników... i wybrańca. Czy to wystarczająco dużo powodów by zainteresować się tym opowiadaniem? Nie? To może jeszcze dodam, że bohaterowie władają żywiołami? Niesamowite. Odrobinę przypomina mi to avatara (historię Anga, czy kogoś takiego, była taka bajka, a potem chyba jesli mnie pamięć nie myli, zrobiono także film). Mnie zdecydowanie zachęciłaś do dalszej lektury. Kodeks, kawa usuwająca pamięć i do tego tajemnicza rozmowa w domu Esther i Ruby. Aż nie mogę doczekać się kiedy dorwę w swoje łapki kolejne rozdziały.
    Piszesz w niesamowity spoób, ładnie obrazujesz, skupiasz się na szczegółach, piekne plastyczne zdania. Jestem absolutnie na tak. Jedyne czego się czepiam to fakt, że nazwisko bohaterki pada wiecej razy niż jej imię. Wiadomo, że napastnicy wolą zwracać się do niej w ten sposób, ale narrator nie musi. To nie jest żaden błąd, po prostu się czepiam.
    Lecę do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, cześć :)
      Powiem Ci, że w wakacje zabrałam się za tyle blogów, że ich adresy i nazwy zaczęły mi się rozmywać, Jednak jak tylko zobaczyłam u Ciebie hasło "Selene" już wiedziałam, gdzie jestem :D Przy okazji - 99% rozdziału napisane? *o* Ale czemu we wrześniu publikujesz, mnie nie będzie :((((
      A wiesz, że za tego kreskówkowego Avatara miałam się zabrać już z milion razy? Tyle osób mi go poleca, a ja ciągle nie umiem się za niego porządnie wziąć - zacząć i skończyć, no! :/
      Cieszę się, że historia Cię choć trochę zainteresowała, jednak od razu zaznaczam, że nie chcę do niczego przymuszać. To, czy będziesz zaglądać do mnie, nie wpłynie na moje komentarze u Ciebie - będę czytać Twoje opowiadanie bez względu na wszystko, słowo ;)
      Wiesz, że nigdy nie zwróciłam na to uwagi? Haha ;p Może coś w tym jest, ale myślę, że tylko ktoś, kto oglądał "Once Upon a Time" i przywykł do często padającego tam nazwiska "Swan" zrozumie, dlaczego tak chętnie i licznie sypnęłam nim w rozdziale. Ale dziękuję bardzo za zwrócenie na to uwagi, będę się pilnować na przyszłość (w wolnej chwili przejrzę też pozostałe rozdziały i skoryguję to)! :)

      Dziękuję Ci bardzo za tak rozbudowany, przemyślany komentarz. Uskrzydlasz, kochana :*
      Pozdrawiam serdecznie (i niecierpliwie czekam na nowość u Ciebie) ♥

      Usuń
  5. Podoba mi się :)) bardzo lekko się czyta a i fabuła wydaje się być dość oryginalna:)
    No i dzieje się, już od pierwszego rozdziału. ciężko mi powiedzieć czy to dobrze czy nie, okaże się potem. póki co na pewno nie jest nudno...
    zastanawiam się co się dzieje z Ruby i czy w mieszkaniu jest prYjaciel czy wróg?

    www.azylstracencow.blog.pl
    zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Żywioły wody i ognia kojarzą mi się z bajką pod tytułem "fantastyczna czwórka", nie wiem czy takową kojarzysz?
    Natomiast kodeks, wypadałoby dodać - cholernie niewygodny kodeks, skojarzył mi się z paktami w "Piratach z Karaibów". Choć sama nie wiem dlaczego, bo w sumie związek niewielki.
    Podoba mi się, że opowiadanie fantasty, ale jednak o czymś innym niż te, na które dotychczas trafiłam. Masz fajny styl, bo używasz prostych słów, ale jednocześnie nie budujesz aż tak prostackich i banalnych zdań, co sprawia, że piszesz dla szerszego grona, ale jednak byle kto na twoim opowiadaniu oka na dłużej nie zawiesi, bo go zanudzi i zamęczy. Mnie jednak nie zamęczyło i nie zanudziło. Opisy świetnie współgrały z dialogami, sytuacje i wydarzenia doskonale przemyślane, zależne od siebie i następujące po sobie niespiesznie. Początek urzekł, początek rozdziału, to o czym marzą ludzie i jacy to ludzie. Trochę tam generalizowałaś, ale jednak ocenimy wszystkich na podstawie większości więc jak najbardziej jest to zrozumiałe.

    Pozdrawiam i postaram się szybko nadrobić całość, choć już niestety nie dziś.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :)
      Kojarzę film o tym tytule, taki z Jessicą Albą (starsza wersja).
      Kodeks dla kogo niewygodny, dla tego niewygodny ;D W tym wypadku Esther się akurat przydał.
      Pirackie kodeksy też mnie zawsze fascynowały. Znaczy w tym sensie, że to jedyne zasady, do których stosują się nawet najgorsi złoczyńcy, złodzieje, piraci itd. I ten fakt jest taki... intrygujący i może nawet inspirujący ;)
      Dziękuję za opinię :)
      A co do początku, hm. Chyba zostało mi to ze szkoły, bo wszystkie moje wypracowania zaczynają się właśnie jakimś ogólnym stwierdzeniem, poglądem, stereotypem, a potem skupiam się na szczegółach. Nie wiem, czemu tak, ale nauczycielki to kupują, więc chyba już tak mi w umyśle zostało i taki też jest początek tutaj. :P

      Spokojnie, z niczym nie gonię. U Ciebie też mam zaległości, ale teraz mam takie urwanie głowy przed wyjazdem, że masakra :/
      Pozdrawiam również! :*

      Usuń
    2. Z Jessicą Albą kojarzę tylko film pod tytułem "Morderca we mnie". Okropny film, znaczy mający sens, itd, ale taki ze scenami drastycznymi.

      Dziś zabiorę się za twoje opowiadanie i pewnie je dokończę.

      Usuń
  7. To chyba trzecie opowiadanie jakie czytuje, które ma coś wspólnego z żywiołami, ale jednocześnie jest inne od pozostałych dwóch, gdzie sprawa dotyczy wampirów i ich nadprzyrodzonych zdolności. U Ciebie jest inaczej, a więc serdecznie gratuluje Tobie pomysłowości.
    Nie wiem co mógłbym napisać w komentarzu do tego pierwszego rozdziału. Nie wiem dlaczego Ci ludzie chcieli tę (tą?) Wodniczkę porwać czy też zabić, ale z pewnością musi to być jakaś grubsza sprawa.
    Co zaś tyczy się dziewczyny od biletu i jej 'wejścia smoka'. to zaczynam się zastanawiać czy coś nie wróci jej pamięci, oraz dlaczego ją tak naprawdę utraciła. Czego to jej dosypała do tej kawy owa Wodniczka?

    Pozdrawiam i korzystając z chwili wolnej i bezsenności lecę do kolejnego.

    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz komentarz od Dariusza Tychona i wiesz, że żarty się skończyły. Nawet sobie nie wyobrażasz z jakim stresem czytałam Twoją opinię.

      Wampiry to nie moja bajka, więc na pewno się tu nie pojawią.
      Pierwsze rozdziały (i prologi) zawsze dziwnie się komentuje, bo z reguły jeszcze niewiele wiadomo. Także rozumiem ;)
      A co do dziewczyny od biletu, to rozwieję od razu wątpliwości - ona się już nie pojawi. Miała być tylko pretekstem do zasygnalizowania, że w fabule będą Żywioły, Kodeks, ludzie o niekoniecznie pokojowych zamiarach i jakiś Wybawca. Jednak samo wymazywanie pamięci może się jeszcze pojawić w dalszych rozdziałach.

      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  8. Witaj! Przybywam z zaświatów (no z korepetycji z matmy, ale wielkiej różnicy to nie robi). W każdym razie szukałam czegoś dobrego i relaksującego po półtorej godziny wojny z liczbami. I właśnie znalazłam. Piszesz w sposób lekki i przyjemny, ale jednocześnie konkretny. Łatwo zanurzyć się w tym świecie. I wcale nie ma się ochoty wyjść. ^^
    Ciekawią mnie te klany, kodeks i czemu ci od Ziemi chcą zabić Esther. Jak na pierwszy rozdział to niezła bomba informacyjna. ;)
    Esther. Jak to cudownie brzmi. Kiedyś czytałam opowiadanie, w którym bohaterką była anielica o tymże imieniu. I nie mogę teraz pozbyć się z głowy obrazu blondynki z białymi skrzydłami przy każdym czytanym akapicie. -.-
    A ta laska od biletu kompletnie mnie rozwaliła. (Martwico mózgu, zagość u mnie!) Czy tacy ludzie naprawdę istnieją? Eh. Pewnie, że tak. Świat jest pełen idiotów i głupców.
    Aaaa... Napiłabym się kawy, ale straszliwie nie chce mi się wychodzić z domu (półki świecą pustkami :’(. A takiego mi smaka narobiłaś. :D
    No cóż. To zadzieram kiece i lecę... do kolejnego rozdziału.
    PS: Jakbyś miała chęci to zapraszam również do siebie: http://we-die-through-the-whole-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :)
      Nawet nie wiesz, jak się cieszę, widząc nowe komentarze :*
      Taak, to imię skradło moje serce kiedy tylko je zobaczyłam <3 Blondynka z białymi skrzydłami? Czemu nie, haha :D
      Do Ciebie zajrzę najszybciej jak to możliwe (jestem na etapie nadrabiania zaległości na wszystkich blogach, więc z przyjemnością dopisuję Cię do tej obowiązkowej listy).
      Buźka :*

      Usuń
  9. Powiem jedno: Zakochałam się. Piszesz przecudownie. Płynnie, zgrabnie, bez zbędnych i nużących opisów. Fabuła zapowiada się naprawdę intrygująco i co tu więcej dodać. Zaraz obserwuję i pewnie jutro zacznę czytać resztę, bo się zakochałam.
    Świetny blog i świetna robota! Z błędów to tylko wyłapałam raz, kiedy dodałaś kropkę w dialogu, gdzie ona nie powinna się znaleźć, ale to totalna drobnostka!
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam
    Rolaka (na bloga już zaprosiłam, więc nie ma sensu tutaj zostawić linku ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa! :) Cieszę się, że Ci się podoba.
      Błąd zaraz postaram się zlokalizować i poprawić.
      O tak, weny, czasu i sprawnego kompa - szkoda, że te 3 rzeczy rzadko są równocześnie, zawsze czegoś brakuje ;)
      Dziękuję bardzo za komentarz! :*

      Usuń
  10. Przeczytałam rozdział i naprawdę mi się podobało. :D
    Ciekawy sposób na pokazanie nam rąbka świata, który stworzyłaś. :D Teraz będę się zastanawiać kim jest ten cały Wybawca. xD
    Czytało mi się lekko i szybko, na pewno na dniach przeczytam resztę. ^^
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podobał :)
      Dziękuję bardzo za komentarz,
      pozdrawiam również :*

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine