Odkąd
bramy zostały otwarte, Elsa jako królowa miała znacznie więcej obowiązków.
Poddani często zwracali się bezpośrednio do niej z problemami, skargami i
prośbami. Starała się im pomagać na miarę swoich możliwości. Czasem zastępowała
ją Anna, jednak jej metody rozwiązań były zwykle zbyt optymistyczne i
nierealne. Pewnego dnia na przykład na jednej z audiencji zjawiła się
kilkuosobowa grupka dzieci. Wszystkie przekrzykiwały się, jak to w szkole jest
nudno i jak bolą je ręce od pisania. Młodsza siostra natychmiast zaproponowała,
by zrobiły sobie tydzień wolnego od nauki i wykorzystały te dni na spacery i
zabawę. Widząc nagłą euforię, w jaką wpadły dzieciaki, poczuła wielką dumę z
tego, jak zaradziła problemowi. Dodatkowo każdemu z nich wręczyła na odchodnym
po czekoladowym ciastku. Jednak gdy zszokowani rodzice zażądali wyjaśnień,
tłumaczyć się już musiała zdezorientowana królowa, a nie beztroska królewna.
Dlatego Elsa postanowiła, by Anna zastępowała ją tylko w sytuacjach wyższej
konieczności, kiedy już nie ma innego wyjścia.
Dzień
po rocznicy otwarcia bram, ulice Arendelle tętniły życiem. Jasnowłosa
obserwowała radosny gwar z balkonu swojego zamku. To był naprawdę piękny,
słoneczny poranek. Wtem usłyszała szybkie kroki za plecami. Nim zdążyła się
odwrócić, do jej uszu dobiegł krzyk.
-
Królowo, królowo! – wołał zdyszany mężczyzna. Nagle zatrzymał się przez Elsą i
łapiąc oddech, skłonił się nisko.
-
Spokojnie. Co się stało? – kobieta nieco zaniepokoiła się całą tą sytuacją,
jednak wyuczona przez wiele lat maska spokoju pozwoliła jej ukryć wszelkie
emocje.
- W
Arendelle… Ludzie są źli. Wybacz Pani, ale powinnaś to jakoś wyjaśnić… Z
pewnością miałaś powody, królowo, jednak ludzie… - tłumaczył sługa, jednak Elsa
z każdym słowem rozumiała coraz mniej. Doszła do wniosku, że musi sama dowiedzieć
się, o co chodzi i mijając mężczyznę, wyszła na korytarz. Wtedy momentalnie
usłyszała przekrzykujące się głosy. Kilka razy padło jej imię. Chwyciła w
garści swoją suknię i uniosła ją lekko do góry, by nie plątała jej się pod
nogami. Przyśpieszyła kroku.
-
Oh, królowo, ci ludzie… - zaczął jeden ze sług, który nieudolnie próbował
zapanować nad tłumem.
-
Nareszcie! Królowo, dlaczego to zrobiłaś? – przerwali natychmiast podenerwowani
dorośli. Elsa spoważniała zaskoczona. – Nasze dzieci się tam bawiły. Mogła im
się stać krzywda.
- I
stała! – wtrącił jeden z rodziców – Mój George stracił jednego zęba, gdy się
poślizgnął. Mlecznego, fakt, ale stracił – dodał, energicznie wymachując palcem
wskazującym.
-
Chwila. Proszę, uspokójcie się. I niech mi wreszcie ktoś powie, co tak
właściwie się stało – wreszcie głos zabrała Elsa. Tłum na chwilę umilkł i po
chwili wypchnął na przód niepozornego, szczupłego mężczyznę. Ten, gdy tylko
złapał równowagę, poprawił okulary i spojrzał na królową.
-
Jak to? Cały plac zabaw jest skuty lodem. W środku lata! Prosimy, królowo,
uprzedzaj nas zanim użyjesz swej mocy – po tych słowach cała reszta
zgromadzonych rodziców przytaknęła jednogłośnie. Elsa otworzyła szerzej oczy ze
zdumienia.
-
Ale to nie ja! Cały czas byłam w zamku. To musiał być ktoś inny… - zaczęła,
lecz urwała po chwili. Zdała sobie sprawę, jak głupio to musi brzmieć w jej
ustach. Niedorzeczność swoich słów widziała również na twarzach poddanych.
Przecież kto inny jak nie ona mógł zamrozić ten plac zabaw? Nikt inny nie ma
takiej mocy. Jasnowłosą momentalni przeszył strach. Czyżby już nie panowała nad
swymi zdolnościami? Koszmar o niej jako o wiedźmie, która staje się
niebezpieczeństwem dla Arendelle, powrócił w jednej chwili. Spojrzała na
poddanych. Nie chciała ich skrzywdzić ani przestraszyć. – Przepraszam was… -
powiedziała cicho – To się więcej nie powtórzy.
Po
tych słowach chciała jak najszybciej zniknąć im z oczu. Była zdezorientowana
tym wszystkim. W głowie kłębiło jej się mnóstwo pytań i wątpliwości, na które
nikt nie mógł jej odpowiedzieć. Zamknęła drzwi swojej komnaty i oparła się o
nie. Odetchnęła głęboko i spuściła głowę. Nagle usłyszała świst wiatru.
Natychmiast się wyprostowała, rozglądając uważnie na boki. Znów ten sam dźwięk
co wczoraj. Towarzyszyło temu pojawienie się oszronionych wzorków na szybie.
Serce Elsy zaczęło szybciej bić, odruchowo dotknęła otrzymanego wczoraj
łańcuszka. Jej wzrok przykuła zasłona poruszona przez gwałtowny podmuch wiatru.
Już chciała coś powiedzieć, gdy do jej uszu dobiegł śmiech. Obejrzała się w
tamtą stronę. Z cienia wyłoniła się postać młodego mężczyzny, na oko mniej
więcej w jej wieku. Pierwsze co zobaczyła to jego nienaturalne śnieżnobiałe
włosy i długą, obsypaną śniegiem laskę. Odsunęła się ostrożnie do tyłu, śledząc
wzrokiem nieznaną postać.
-
Żałuj, że nie widziałaś swojej miny! – zawołał radośnie, odwracając się w jej
stronę. - Ale to nie ja! Cały czas byłam w zamku! – zawołał, przedrzeźniając z
rozbawieniem jej wcześniejsze słowa. Gdy trochę się opanował, podszedł kilka
kroków do oniemiałej królowej. Jednak z każdym jego posunięciem w przód, ona
cofała się. – Daj spokój, Elsa!
-
Kim jesteś? I skąd znasz moje imię? I co tutaj robisz? –pytała szybko. Nic nie
rozumiała.
- A
no tak. Gdzie moje maniery. Jestem Jack Frost– przedstawił się, unosząc jedną
brew do góry. Potem jak gdyby nigdy nic podszedł do komody i nonszalancko oparł
się o nią. Gdy tylko dotknął przedmiotu laską, drewno natychmiast otoczyła
skorupa z lodu. Królowa otworzyła oczy ze zdumienia.
- Czyli to ty… - wyszeptała, nie
odrywając wzroku od zamrożonej komody. Po kilku sekundach pełna wyrzutów
spojrzała na Jacka. Nabrała powietrza w usta – Mogła im się stać krzywda. To
nie pora na śnieg i mrozy. To niebezpieczne.
-
Niebezpieczne? – zaśmiał się głośno i zaczął zmierzać w jej kierunku. – Gdybyś
widziała te dzieciaki. Były przeszczęśliwe! A jak wywijały na lodzie. Ten mały
z piegami był prawie tak dobry jak ja – stwierdził poważnie marszcząc czoło i
gestykulując na potwierdzenie swoich słów.
-
Nie żartuj sobie. Ty się śmiejesz, a ja muszę się tłumaczyć za coś, czego nie
zrobiłam! – powiedziała z wyrzutem Elsa, podchodząc krok do przodu. Na dłoniach
momentalnie poczuła zimno, a jej moce dyskretnie zaczęły o sobie przypominać.
Królowa złapała się za rękę, chcąc to powstrzymać – Jedno z dzieci straciło
mleczaka, więc na pewno nie była to bezpieczna zabawa.
-
Straciło mleczaka? Super! Zębuszka będzie wniebowzięta – zawołał radośnie,
odbijając się na swojej lasce jak na tyczce i lądując na parapecie.
-
Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ja mówię poważnie – czuła jak rośnie w niej złość
i irytacja. Nie wiedzieć czemu, łańcuszek na jej szyi stawał się coraz
zimniejszy.
-
Wiem i właśnie dlatego cię nie słucham – wyjaśnił z uśmiechem. Elsa nabrała
oburzona powietrza w usta i już chciała coś powiedzieć, gdy przerwało jej
pukanie. Jasnowłosa odwróciła się szybko.
-
Proszę wejść! – na te słowa drzwi otworzyły się, a sługa ten sam co wcześniej
wszedł do komnaty.
-
Królowo, wybacz, że przeszkadzam, jednak pewien starzec chce się koniecznie z
tobą widzieć. – wyjaśnił.
-
Później. Nie widzisz, że teraz mam gościa? – odparła, po czym nagle
spoważniała. Nie miała pojęcia, dlaczego powiedziała to tak szorstko i
niegrzecznie. Już chciała przeprosić, gdy nagle poczuła zimne ukłucie
wychodzące z łańcuszka. Drgnęła zaskoczona.
-
Gościa…? – spytał niepewnie sługa, rozglądając się wolno na boki. Potem
zatrzymał wzrok na królowej, czekając na jakieś wyjaśnienie. Elsa odwróciła
głowę w stronę Jacka, który pozornie niezainteresowany całą sytuacją, rysował
coś na oszronionej szybie okna.
-
Może się chociaż przywitasz, co? – ponagliła go zniecierpliwiona. Sługa jeszcze
szerzej otworzył oczy i wyprostował się, nie wiedząc, co ma zrobić.
- On
mnie nie widzi, Elso – odpowiedział w końcu Jack, wciąż skupiony tylko na swoim
rysunku.
-
Jak to? – zdziwiła się jasnowłosa, patrząc to na sługę, to na Frosta. Wyglądała
jakby chciała coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co.
-
Jaa… Ja już lepiej pójdę, królowo – zdezorientowany sługa, cofnął się w stronę
drzwi i nie odwracając się, szukał dłonią klamki. Nagle zachwiał się,
niezdarnie tańcząc chwilę na oblodzonej kałuży, która niespodziewanie pojawiła
się pod jego stopami. Ze strony okna rozległ się cichy chichot, który słyszała
jednak tylko Elsa. Mężczyzna w końcu złapał obiema rękami klamkę i trzymając
się jej kurczowo, posłał jasnowłosej rozżalone spojrzenie. Nim kobieta zdążyła
coś powiedzieć czy wyjaśnić, drzwi zamknęły się, a w pokoju została już tylko
ona i Jack.
-
Przestań, rozumiesz, przestań! To nie jest śmieszne! – rozkazała i głośno
tupiąc, podeszła do rozbawionego Frosta.
-
Ależ jest! I to bardzo – zaprzeczył, odwracając się w jej stronę i ukazując tym
samym swój wielki, szczery uśmiech. Na ten widok krew w żyłach Elsy popłynęła
jeszcze szybciej, a łańcuszek wysłał kolejne mroźne ukłucie w stronę serca.
Całkowicie to zignorowała i zacisnęła wściekle pięść, wokół której pojawiła się
już magiczna otoczka. Kątem oka spojrzała tylko na kryształowe wzorki na
szybie. Wtem odetchnęła głośno, rozluźniając się. Przypomniała jej się
oszroniona mozaika, którą widziała wczoraj.
- A
więc to ty mi go dałeś…? - powiedziała cicho, chwytając swój wczorajszy
prezent. Jack uniósł jedną brew.
- A
co jeśli tak? – spytał zaczepnie i zeskoczył z parapetu. Oddalił się nieco od
Elsy. Patrzyła na niego na wpół wściekłym, na wpół pytającym wzrokiem.
-
Dlaczego on cię nie widział? – zapytała po chwili namysłu.
- Bo
jest dorosły…
- Ja
też jestem! – przerwała mu nagle. Jack pokręcił głową prawie że z politowaniem.
- Bo
jest dorosły i we mnie nie wierzy. Dorośli tak mają. Są przerażająco poważni i
nie umieją się bawić – Elsa prychnęła. Zrozumiała aluzję do siebie.
-
Skąd pewność, że ja w ciebie wierzę? Przecież nawet nie wiedziałam, jak się
nazywasz – odparła, krzyżując dumnie dłonie na piersiach.
-
Może bardzo mocno wierzyłaś we mnie, kiedy byłaś dzieckiem. Albo po prostu… -
zaczął, podchodząc do niej bliżej - …zbyt wiele nas łączy, byś potrafiła
stracić wiarę we mnie.
Po
tych słowach, oddalił się w stronę drzwi i nie spoglądając już ani razu na
królową, po prostu wyszedł. Elsa stała jeszcze chwilę w milczeniu, po czym
podeszła zamyślona do okna. Od niechcenia przyjrzała się rysunkowi, który
zrobił na szybie Jack. Przedstawiał ją w dwóch odmiennych nastrojach. Po lewej
była poważna, z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, dumna i obrażona na cały
świat. Po prawej natomiast uśmiech zajmował jej pół twarzy, a w rękach trzymała
dużą kulę ze śniegu. Pomiędzy oboma obrazkami widniał znak zapytania. Elsa
wywróciła oczami i jednym ruchem ręki zmazała całe arcydzieło.
-
Głupek.
Dziś nieco mniej postaci w opowiadaniu. Następnym razem powinno być więcej :) Ah, no i proszę wybaczyć banalny tytuł, miałam totalną pustkę w głowie.A tak na marginesie. Gdyby ktoś przypadkiem zaplątał się na tego bloga, to czy mógłby mi powiedzieć, jak poprawnie się mówi w odniesieniu do Zębowej Wróżki --> Ząbek była… /Ząbek był… Bo w filmie kilka razy ją tak zdrobnili, a w sumie nie zwróciłam uwagi na ten zastanawiający mnie szczegół…
Błagam, pisz dalej !! Masz ogromny talent :) Czekam na kolejną część :D
OdpowiedzUsuńMi osobiście pomysł Anny na tygodniową przerwę bardzo się podoba i naprawdę nie wiem, czemu ktokolwiek się sprzeciwiał :P Samo spotkanie genialne, naprawdę super napisane ^^ Przecież jestem dorosła! - to zdanie jakoś tak mnie pozytywnie rozbawiło. Hmm... Skoro Elsa go widzi, to ciekawa jestem, co z Anną. Bo w sumie Anka jest trochę dzieckiem, ale nie ma podobnych zdolności, a u Ciebie nie ma słowa o tym, żeby też wierzyła będąc dzieckiem. No, nic zobaczymy :D Generalnie rozdział naprawdę świetny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej :) Tu Jaina! Dawno cię tu nie było... Szkoda :c Nominowałam cię do liebster award. Więcej informacji na opera-lalek.blogspot.com
Usuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńpiszesz ?
OdpowiedzUsuńkiedy next
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo no... Rozdział super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chcę nexta!!!!!!!!!!!!! Spotkanie bardzo ale to bardziomi się podoba!!!!! Nareszcie w jakimś opowiadaniu Jack to Jack!!!!!! Opisałaś go takiego jakim jest a inni piszą o nim zupełnie inaczej... nie zepsuj tego!!!!!!!!! Czekam na nexta i życzę dużo weny!!! Papatki :*
OdpowiedzUsuń